Na powierzchni skuta lodem i owiana zimnym wiatrem znad Morza Arktycznego. Pod powierzchnią niespokojnie bulgocze płynny ogień. To Islandia, kraj lodu i ognia. Pod wpływem tych nieokiełznanych żywiołów tworzą się różnorodne formy, piękne a zarazem zaskakujące w swoim jestestwie. Z pozoru spokojna to wyspa, lecz co jakiś czas wydobędzie się pomruk z rozgrzanej gardzieli lub zakrztusi się i splunie ogniem by tak uspokoić rozgrzane wnętrzności. Zapraszam ze mną w podróż na daleką północ, na Islandię.
Kraj lodu i ognia
Już w średniowieczu pewna tajemnicza, mityczna kraina położona na dalekiej północy i wyznaczającą koniec świata została określona mianem Ultima Thule (łac. ultimo/mus ostatni + gr. thule świat). Określenie to po raz pierwszy użyte przez Wergiluisza w Georgikach niejednokrotnie utożsamiane jest z Islandią. Współcześnie Ultima Thule jest synonimem krańca świata. Bezpośrednio rzecz ujmując nie trzeba wiele, żeby wybrać się na w podróż na sam kraniec świata.
Jak się przemieszczać po wyspie?
Idealnym rozwiązaniem dla zakochanej pary preferującej outdoorowy i aktywny styl życia jest wynajęcie wygodnego samochodu i ruszenie prosto przed siebie. Należy pamiętać, że standardowe ubezpieczenie wynajętego samochodu nie obejmuje podróżowania przez interior. Wszelkie zapuszczanie się w głąb wyspy robimy na własną odpowiedzialność. W pewnym momencie droga może stać się bardzo wyboista i zwykły samochód nawet z mocnym silnikiem może nie być w stanie podołać. Na szczęście takowe miejsca w większości przypadków są odpowiednio oznakowane.
Interior należy już zwiedzać w odpowiednio do tego przygotowanym samochodzie terenowym, którego układ wydechowy jest umieszczony nawet 1,5 metra nad ziemią. Taki samochód jest już przygotowany do pokonywania znacznych nierówności oraz okresowych strumieni w głębi lądu. Podróż przez interior jest już przygodą samą w sobie. Najlepiej wybrać się tam ze znajomym lokalnym farmerem, który zna teren i na wyposażeniu standardowym w swoim gospodarstwie ma co najmniej dwa takie samochody (jeden dla siebie i drugi dla swojej żony). Jakoś trzeba w końcu dzieci do szkoły zawieźć.
Wracając jednak do tej zakochanej pary, wystarczy wygodny samochód klasy średniej. Dookoła wyspy prowadzi dobrze oznakowana autostrada numer 1. Tak, tak, nie za wiele jest dróg na Islandii, nie wspominając już o autostradach. Cała pętla liczy sobie około 1400 km i jest to wręcz mus dla każdego, kto chcę doświadczyć tego jakże unikatowego na skalę światową miejsca. Różnorodność form składających się na zapierający dech w piersiach krajobraz jest obezwładniająca. Jest to miejsce idealne wręcz dla pasjonata fotografii przyrodniczej. Takich widoków nie zobaczysz nigdzie indziej na świecie.
Gdzie zostać na noc?
Najtańszym a zarazem najbardziej mobilnym rozwiązaniem jest biwakowanie w dowolnie upatrzonym miejscu. Oczywiście rozbijając namiot na dziko musimy się upewnić, czy na pewno gospodarz z pobliskiej farmy nie przywita nas rano z widłami. Na całej wyspie bliżej siedlisk ludzkich porozrzucane są znakomicie wyposażone w bieżącą ciepłą wodę, kuchnię, pralnię, itp. darmowe pola namiotowe. Niejednokrotnie przytrafi się nam znaleźć porzucone jedzenie turystyczne lub kartusze gazowe, ponieważ ten rodzaj turystyki jest bardzo popularny. Jest to nagminne wręcz na campingach położonych blisko lotniska.
Pamiętajmy jednak, że Islandia nie przez przypadek nazywa się krainą lodu, której 11% powierzchni zajmują lodowce. Temperatury potrafią znacznie oscylować i trza się liczyć z tym, że nawet latem w nocy może być poniżej 10 stopni. Kiedyś podczas biwaku w kraterze wulkanu Öræfajökull zmarzłem jak w psiarni w drugiej połowie sierpnia mając śpiwór syntetyczny (8 stopni optimum), trzysezonową matę samopompującą i wszystkie możliwe ubrania na sobie. Dla usprawiedliwienia muszę zaznaczyć, że nie jestem typem zmarźlucha, ale wtedy do komfortu cieplnego to było mi daleko.
Konno po Islandii?
Ciekawym uzupełnieniem wyprawy do krainy lodu i ognia będzie konna wycieczka na grzbiecie jakże przesympatycznego zwierzęcia – kuca islandzkiego. Istnieją spory w kwestii uznania tego wszechstronnego konika do grona koni zimnokrwistych, jednak islensky hesturnin cieszy się ogromnym powodzeniem niezależnie od systematyki. Nieduży, silny i wytrzymały. Jest to jedyne w swoim rodzaju zwierzę to zastosowań w trudnym terenie. Dawniej woził Islandczyków na swoim grzbiecie przez cały interior na alting (wielkie zgromadzenie). Do dzisiaj stosuje się go przy spędzaniu owiec, bo dotrze tam, gdzie nie poradzi sobie najlepsze auto terenowe albo quad.
Zdziwienie może budzić fakt, że konie te startują także w zawodach ujeżdżeniowych i wyścigach. Dorosły jeździec słusznego wzrostu w stroju konkursowym może wyglądać dość komicznie z nogami sięgającymi prawie do ziemi. Zimą zwierzę obrasta długą sierścią, dzięki czemu jest w stanie przetrwać siarczysty mróz i hulające po wyspie wiatry. Zdecydowanie warto wybrać się na kilkugodzinny spacer na islandzkim kucu, nawet jeśli zdolności jeździeckie delikwenta zamykają się na przejażdżce w zoo we wczesnych latach przedszkolnych. Konie są nieduże, mięciutko niosą i mają łagodny charakter. Doświadczonym jeźdźcom polecam spróbować jazdy w inochodzie – najszybszym i najwygodniejszym chodzie tego wierzchowca.
A co z gorącymi źródłami?
Islandia znajduje się na granicy północnego kręgu polarnego. Nie trudno sobie wyobrazić, że długie i zimne listopadowe wieczory sprzyjają melancholijnej naturze mieszkańców wyspy. Współcześnie popularne jest sztuczne naświetlanie jakoś sposób walki z depresją. Islandczycy doskonale wiedzą jak zagospodarować długie jesienno-zimowe wieczory. W co drugim domu mieszka rodzina muzykantów, pisarzy albo malarzy samouków. Unikatowa na skalę światową kultura i sztuka znajduje swoje odzwierciedlenie między innymi w twórczości Björk. Dla zainteresowanych polecam film zatytułowany „Nói Albínói”, który pokazuje realia panujące w małej lokalnej społeczności.
Na szczęście brak światła natura zrekompensowała mieszkańcom Islandii miejscami gdzie ścierają się lód i ogień – gorącymi źródłami. Jednym z najstarszych sposobów rodzenia sobie ze złym samopoczuciem są lecznicze kąpiele. Każdy szanujący się obywatel powinien mieć kompleks relaksacyjny z gorącymi źródłami przy własnym domostwie. Najbardziej popularną geotermalną spa jest Bláa Lónið (ang. Blue Lagoon, pl. Błękitna Laguna). Miejsce oferuje możliwość regenerującej kąpieli w gorącej wodzie bogatej w minerały oraz kurację maseczką oczyszczającą z krzemionką. Mnie jednak najbardziej przypadły do gustu gorące źródła pełne siarki w Mývatn, czyli jeziorze komarów.
Co przywieźć z Islandii?
Dla mnie unikatową pamiątką jest zbiór niezwykłych legend i opowieści ludowych: o mieszkających w skałach elfach, demonach i tajemniczych siłach, pomocnych w gospodarstwie rolnym, o żeglugach po ogień i gadających niedźwiedziach. Jako ciekawostkę warto dodać, że trasa budowy drogi 1 została zmieniona, ponieważ w planach prowadziła przez tereny zamieszkałe przez istoty ukryte w skałach. Rzadko który Islandczyk podważa istnienie istot ukrytych pośród skał.
Dla wspomagania wrażeń literackich można wyposażyć się w charakterystyczny dla Islandii alkohol pieszczotliwie zwany Czarną Śmiercią (Brenevín). Trunek świetnie się spisuje dla zabicia wykrzywiającego posmaku sfermentowanego, lub jak kto woli zgniłego, rekina polarnego (Hákarl). Rekin podany na świeżo jest toksyczny, dlatego musi być poddany misternemu procesowi fermentacji i osuszania. Pomimo, iż po kilku miesiącach nadaje się do spożycia, to odpychający zapach amoniaku pozostaje. Specyfik jest podawany zazwyczaj w małych kosteczkach, ale to nie zmienia faktu, że nawet w małych porcjach jest nie do przełknięcia dla zwykłego śmiertelnika. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem była dawka jednej kosteczki rekina na jeden kieliszek Czarnej Śmierci. Inaczej rzecz ujmując, nie da się tego dużo zjeść.
W markecie nie zapomnij zajrzeć do działu ze słodyczami, a znajdziesz tam Prince Polo – ulubioną słodycz, pewnie w drugiej kolejności po salmiakach. Koniecznie spróbuj skyr – przetwór mleczny podobny w smaku do niskotłuszczowego jogurtu, ale znacznie bardziej delikatny, mający konsystencję dobrze zsiadłego mleka. Islandczycy uwielbiają przyrządzać z niego desery z dodatkiem jagód.
6 Responses
Islandia – absolutnie najcudowniejsze miejsce na ziemi w jakim byliśmy . Marzy mi się jeszcze interior w przyszłości …. szkoda, że to jednak bardzo droga zabawa .
Miło powspominać nasz wyjazd na Islandię! Już od dawna marzy nam się powrót a tu widzę kilka nowych miejsc.
Nie ma co mówic Islandia jest na liście moich marzeń od dobrych kilku lat 🙂 Oby w tym a jeżeli nie to w kolejnym udało się tam pojechać 🙂
Ja już od dziesięciu lat nie byłem. W zeszłym roku miał być rejs i trekking, ale pandemia. Voucher czeka, więc oby niebawem.
Islandia, tak blisko nas, a jeszcze mnie tam nie było! Zdjęcia cudowne!
Islandia fascynuje nas od dawna. I jest numerem jeden na naszej liście krajów do odwiedzenia 😉