Jesień w norweskim parku narodowym pełna jest kolorów, słońca i zapachu leśnej ściółki. Kraj, który przede wszystkim kojarzy się z fiordami, zimnem i wysokimi cenami ma bardzo wiele do zaoferowania entuzjastom turystyki wędrownej. Dlaczego pokochałam jesienny trekking w Norwegii? Powodów jest wiele.
Miejska dziewczyna – taką opinię o sobie usłyszałam kiedyś od znajomego, który taksował mój ugrzeczniony na potrzeby spotkania wygląd: marynarkę, koszulę i ugładzone włosy. Nic bardziej mylnego. O ile faktycznie w tym momencie nie wyobrażam sobie życia poza miastem, to moja dusza i serce snują się po lasach, żeglują po jeziorach i pluskają w morzu. Tak mocno ciągnęło mnie w góry tej jesieni, że wylądowałam w Sør-Trøndelag – malowniczym regionie środkowej Norwegii. Dzika przyroda wokół góry Sylan oraz atmosfera maleńkich osad, gdzie życie zwalnia bieg sprawiły, że zakochałam się w Norwegii bez pamięci. Dlaczego warto zaplanować wyjazd do Norwegii właśnie jesienią i właśnie tam? Oto kilka powodów:
Puste szlaki
Koniec sezonu letniego i początek jesieni to idealny czas dla samotników, którzy tak jak ja stronią od zatłoczonych, komercyjnych miejsc. Sezon turystyczny na szlakach kończy się oficjalnie 17 września. Schroniska zamykają się, toteż amatorów pieszych wycieczek znacznie ubywa. Pogoda jednak nadal sprzyja wędrowaniu, chociaż dzień jest wyraźnie krótszy, co trzeba brać pod uwagę planując trasy.
Infrastruktura
O jakość doświadczeń na szlaku dbają z pietyzmem władze parku monitorując potrzeby i opinie odwiedzających turystów. Skrzynki z ankietami w trzech językach można znaleźć w pobliżu baz noclegowych. Dzięki temu szlaki cieszące się popularnością, są zadbane i dobrze oznaczone. Trasy mało popularne dziczeją i zarastają, toteż wędrowanie nimi może stanowić wyzwanie, np. kiedy w poszukiwaniu znaków szlakowych musieliśmy zamoczyć buty brodząc po kostki w podmokłym terenie. Generalnie w podmokłych miejscach poprowadzone są kładki. Parkingi przy stanowiskach noclegowych i tablice informacyjne z mapą to oczywiście standard. Mnie brakowało jedynie śmietników, co zmuszało do noszenia odpadów w plecaku. Z pewnością brak koszy na śmieci pozwala władzom zaoszczędzić wydatki; fakt ten świadczy też o dużej odpowiedzialności Norwegów, którzy nie są zwykli śmiecić tam, gdzie wypoczywają.
Zróżnicowany krajobraz
Park Narodowy Sylan to istna mozaika krajobrazów, co jest efektem działalności zlodowacenia bałtyckiego. Znajdziecie tu wszystko: od zabagnionych łąk, mokradeł, bagien czy torfowisk po wodospady, wartkie strumienie czy jeziora z czystą wodą, plażami i niewyczerpanym zasobem ryb. Są tu surowe wrzosowiska, wygłady lodowcowe, łagodne pagórki, wzgórza czy też skaliste szczyty np. najwyższy Sylan. W królestwie flory prym wiodą bujne, wysokie po pas trawy, mięciutkie mchy i porosty na wygładach lodowcowych a także karłowate brzózki, świerki no i wyściełające niemal każdy płachetek gleby – jagody i borówki.
Dzika przyroda
Kiedy o tym piszę, nie mam na myśli świstaków ani nornic, lecz zwierzynę większego kalibru. Podczas 3-dniowej wędrówki spotkaliśmy stado reniferów, dwa łosie zwinnie (o dziwo!) umykające między kępami traw, jednego samotnego renifera i… kupę niedźwiedzia.
Brak robali
Pozytywnym aspektem jesiennego wędrowania jest brak robali i bardzo „upierdliwych” muszek! Wyjście na szlak latem bez repelentu to akt nieroztropny, o czym na szczęście nie musieliśmy przekonywać się na własnej (dosłownie) skórze.
Baza noclegowa
Na norweskich szlakach spotkać można trzy rodzaje noclegowni: betjent hytte – klasyczne schronisko z gastronomią; selvbetjent hytte – schronisko samoobsługowe zarządzanie przez stowarzyszenie turystyczne, gdzie również można zakupić szamę w okrojonym zakresie. W większości znajduje się… sauna! W niektórych można spotkać zagrody dla zwierząt np. na potrzeby turystyki konnej oraz pomieszczenia dla osób nocujących z psami (psiarnie). Ubetjent hytte to chatki oferujące jedynie miejsce do spania i ewentualnie przygotowania posiłku z własnych zapasów.
Łagodny klimat
Jesień to ostatni dzwonek zanim nadejdą chłodne i ciemne dni. Co prawda klimat regionu Tydal jest nieco ostrzejszy niż metropolii Trondeim, ale wierzcie mi – nie jest źle. Nosiliśmy kurtki typu soft-shell albo z membraną i tylko wieczorami przydawał się lekki polar pod spód. Mieliśmy szczęście, że nie padało za dnia, a po nocnych opadach namiot szybko wysychał dzięki podmuchom rześkiego górskiego powietrza.
Ludzie
Norwegowie bywają przeważnie życzliwie nastawieni do przybyszów – na szlakach i w małych wioskach szczególnie. Nie spodziewałam się, że wśród Skandynawów natknę się na ciepłych i serdecznych ludzi. Napotkani turyści chętnie udzielali wskazówek dotyczących dojazdu, a kobieta w lokalnym sklepie zaoferowała darmową kawę, kiedy nie mogliśmy wypłacić monet do automatu. Po trzech dniach wędrowania i z niemal 70 km przedreptanymi na liczniku takie gesty docenia się potrójnie.
Grzyby i jagody
Chociaż owoce raczej się kończyły, to grzybów było mnóstwo. Rosną one w niektórych regionach niczym chwasty. Na urodzaj grzybów wpływa klimat morski z wilgotnym i umiarkowanie cipełym latem. Wystarczyły dwa okazałe owocniki koźlarza babki, żeby przyrządzić dwuosobową potrawkę na ultra-turystycznym zestawie Primusa. Łukasz w szczególności uwziął się na to, by jagody na krzaczkach nie zmarnowały się i co chwila ginął gdzieś za głazem przygięty do ziemi pałaszując drobniutkie kuleczki. Zajadając się jagodami prosto z krzaka mogliśmy potem przybić sobie „blackberry five” (jagodowa piątka) naszymi fioletowymi łapkami.
W zasięgu
Norwegia jest łatwo dostępna zarówno pod względem geograficznym jak i finansowym dla przeciętnie zasobnego portfela. Do Trondheim polecieć można bezpośrednio z dużych polskich miast i jest to wydatek nieduży. Wypożyczając auto w sieci Go-More, aby dojechać do parku, można ponownie zaoszczędzić trochę grosza.
Jak to zrobić po polsku, czyli oszczędnie i wydajnie?
Wszyscy dobrze wiemy, że kraje skandynawskie nie należą do najtańszych. Nawet po ośmiu latach emigracji w Danii miewam zwyczaj przeliczania cen dóbr i usług na złotówki. Jest kilka tricków, aby trekking po Norwegii nie wyszedł drożej niż wczasy last minute.
- Znajdź tanie połączenie, np. z Krakowa do Trondheim linią Norwegian;
- Wypożycz auto z Go-More. Wynajem auta wyjdzie wówczas dwukrotnie taniej. Jeśli masz więcej czasu i brak oporów – podróżuj stopem albo komunikacją regionalną;
- Zabierz szamę z Polski. Ja zrobiłam zakupy w polskim spożywczaku w Kopenhadze.
- Zapomnij o butelkowanej wodzie mineralnej – pij kranówę, bo w Norwegii jest najlepsza. Gminy konkurują ze sobą w jakości wody pitnej dostępnej z kranu. Na szlaku najdziesz też mnóstwo strumyków i źródełek.
- Śpij w namiocie. Norweskie prawo zezwala na rozbicie namiotu nawet na terenie prywatnym pod warunkiem, że będzie on w odległości 150 m od zabudowań. W połowie września temperatury pozwalają na komfortowe biwakowanie, pod warunkiem, że nie pada. Warto jednak zabrać ze sobą śpiwór o nieco lepszych właściwościach cieplnych.
Ktoś zapyta: „a w czym gorsze od norweskich szlaków są trasy w Gorcach czy Bieszczadach?” W niczym, bo każde miejsce ma swój unikatowy klimat, czar i atmosferę. I właśnie dlatego warto do Norwegii przyjechać; aby poczuć surowość i przestrzeń a zarazem piękno oraz harmonię przyrody z człowiekiem, który w jej otoczeniu wiedzie swój codzienny żywot.
11 Responses
podoba mi się to, że jest bardzo dużo przestrzeni. W ogóle nie wiedziałem o tym, że w Norwegii góry są takie klimatyczne!
Norwegia rzeczywiście jest piękna – na chwilę obecną byliśmy tylko w Tromso, ale już planujemy jakiś trekking w okresie wiosenno-jesiennym. Tak jak piszecie, jeśli człowiek poświęci trochę czasu na organizację, znajdzie tani bilet, weźmie namiot i jedzenie, to taki wyjazd wcale nie musi być strasznie drogi;-).
Od jakiegoś czasu bardzo mi się podoba taki surowy klimat. 🙂 Może więc wybiorę się na trekking do Norwegii, ale to jak już przejdzie mi fascynacja Islandią. 😀
Byłam w Trondheim i okolicy, ale nie chodziliśmy na trekkingi, bo prawie cały czas pracowaliśmy 🙁 Widzę, że dużo straciliśmy… No cóż, mam nadzieję, że kolejnym razem pojadę (polecę) do Norwegii stricte wypoczynkowo (turystycznie) 🙂
Wiem, o co chodzi. (-:, Często tam jeszcze ze względu na pracę i projekty, które mamy z uniwersytetem w Trondheim. Raz się jednak zebrałem i cały wydłużony łikend poświęciliśmy na wędrowanie po nieprzetartych szlakach. Warto było!
Po ostatniej wyprawie po Azji trochę zatęskniliśmy za cywilizacją i opcją all-inclusive 😉 Myślę jednak, że kiedy trochę ochłoniemy, znów nas pociągnie na jakiś off-road. Norwegia wydaje się do tego idealna! Nie wiedzieliśmy o tym, że namiot można rozbić praktycznie wszędzie. PS. po czym poznaliście, że to kupa niedźwiedzia, gabaryty? 😉
Kupy niedźwiedzia są bardzo charakterystyczne. Czy nie natknąłeś się na takowe w naszych Tatrach?
Piękna pustka i natura! Dorzucam do moich inspiracji!
jeny, piękny krajobraz – marzy mi się takie oderwanie od miasta już od bardzo dawna…
Bardzo fajny, wyczerpujący wpis. Sama powędrowałabym w takich okolicznościach. Norwegia jest nadal na mojej liście miejsc do zobaczenia, a teraz jeszcze muszę dopisać wędrówkę w Sylan.
Twoja Norwegia bardzo dzika i naturalna.
Super klimat na zdjęciach, kojarzy mi się z moimi wyjazdami na obozy, ogniskami, grą na gitarze, kiedy to jeszcze byłam młoda i piękna.
Pozdrowienia z Londynu!