Zimowy trekking na Język Trolla, czyli Trolltunga poza sezonem

Norwegowie wierzą, że gdy staniesz na krawędzi Trolltunga, północne wiatry zabiorą ze sobą Twoje troski. Pojechaliśmy więc zakończyć miniony rok symbolicznie, powierzając norweskim żywiołom wszelkie trudności, smutki i niepowodzenia, by w Nowy Rok wejść z czystym umysłem, wolnym od trosk i gotowi na nowe wyzwania.

Język Trolla: Zimowy Trekking - 05

Trolltunga zimą – czy to jest możliwe? Krótki dzień, kapryśna pogoda, przewodnicy odradzają. Ale przy dobrej kondycji, z ciepłym śpiworem i nawigacją satelitarną eksploracja zimowego szlaku w Norwegii to spacer – bardzo przyjemny spacer.

Język Trolla – jak powstał?

Powszechnie wiadomo, że trolle oświetlone promieniami słońca zamieniają się w skałę. Był jednak troll, który przeświadczony o swojej wyjątkowości uznał, że ta prawidłowość go nie dotyczy. W akcie buntu wystawił przekornie język w stronę słońca i cóż… zamienił się w skałę.

No dobrze – znamy legendę. Zapewne geolodzy mogliby wszcząć dyskusję o jakimś lodowcu, wywlec kilka niepodważalnych faktów, itp. Ale czy skandynawska legenda nie brzmi lepiej? Tak jak wyjaśnienia mojej babci skąd się biorą pioruny i grzmoty. Aniołowie grają w kręgle. A trolle zamieniają się w głazy. Na potrzeby wprowadzenia baśniowego elementu w naszą szarą codzienność uznajmy zatem baśniową genezę tej niezwykłej formacji skalnej.

Odtwórz wideo

Sami na szlaku

Wyruszamy z wyższego parkingu w Skeggedal, który o tej porze roku przypomina miasteczko po apokalipsie zombie. Cały parking, łącznie z asfaltowym odcinkiem do wejścia na szlak (5km) to jedna wielka lodowa ślizgawka, więc kląc złowieszczo pod nosem poruszamy się niezdarnie, jak jelonek Bambie, który uczy się chodzić. Na szczęście kilkaset metrów wyżej dochodzimy do granicy śniegu i ślizgawica ginie pod warstwą świeżego puchu. Mijamy szczyty przysypane cukrem pudrem i uśpione chatki letniskowe, pnąc się ostro pod górę. Jeszcze jeden rzut okiem na dolinę i zostawiamy za sobą małe domki, które z góry przypominają pionki na planszy gry Monopol.

Kiedy wędruję powoli poprzez przysypany śniegiem świat, mijam samotne głazy i wieżyczki z kamieni – drogowskazy na szlaku. Wyobrażam sobie, że każdy głaz to jakiś zabłąkany troll zaklęty w kamień. Pewnie przykucnięty nad krzaczkiem jagód nie zauważył przesuwających się cieni. I tak ukształtowany krajobraz norweskich gór okraszony ludowymi podaniami wita nas zimą – nieco posępny, senny, czysty i cichy. Bez żywego ducha.

Pierwszy biwak w śniegu

Tuż przed zachodem słońca, czyli nieco po 15:00 dochodzimy do pierwszej chatki ratunkowej, samotnie stróżującej nad kotłem lodowcowym. Poniżej znajduje się staw zasilany ciekiem wodnym, szumiącym w tle, podczas gdy my zakopujemy się w śpiworach. Przed nami długa noc. Słońce wzejdzie dopiero koło 9:00, długo i leniwie będzie wznosić się nad górami. Toteż nie spieszymy się zbytnio przygotowując kolację. Łukasz z cierpliwością buddyjskiego mnicha topi śnieg, a ja wyliczam nasze wszystkie wspólne “sylwestry” 10 lat wstecz.

W nocy wiatr chłoszcze ściany namiotu. Przysypuje nas śnieg. Szumiący w tle potok cichnie. A moja wyobraźnia wprawia w ruch uśpione cienie. To trole wychodzą ze swoich dziennych kryjówek. Ociężałym krokiem przemierzają dolinę omijając nasz namiot z daleka. Nikt już przecież nie wierzy w trole. Po co burzyć ten nowy ład i porządek współczesnego i racjonalnego świata?

Mój pierwszy biwak w śniegu to dziwne doświadczenie. Z reguły po całym dniu dreptania w śniegu zdejmujesz wilgotne buty, grzejesz się przy piecu i popijasz ciepły napój. Tutaj trzeba szczelnie zawinąć się w puchowy śpiwór, w czapce i rękawiczkach, starając się aby jak najmniejsza część ciała wystawała poza warstwy ciepłego kokonu.

Mam to na końcu języka… Trola

Nazajutrz posileni owsianką ruszamy dalej. O wiele przyjemniej wędrować w tej nieco posępnej górskiej scenerii, gdy leniwe zimowe słońce wygrzebuje się z chmur. Daleko jeszcze? Trochę się niecierpliwię a plecak uwiera na ramionach. W końcu łapiemy ostatnie promienie słońca nad Językiem Trola. Dotarłam do jednego z najniezwyklejszych miejsc na ziemi, jakie udało mi się zobaczyć. Półka skalna jest jakimś wyjętym z kontekstu tworem, bezczelnie zwisającym 800 metrów nad taflą zamarzniętego jeziora. Wszystko to jest jakby wbrew prawom fizyki. Kiedy stoję na czubku Języka Trola, mam wrażenie że upomni się o nas Newton i runiemy w dół.

Ale nic takiego się nie dzieje. Podobno gdy staniemy na krawędzi języka i powierzymy swoje troski północnym wiatrom, one zabiorą je i rozwieją, puszczą w niepamięć. A my, wolni od smutków wkroczymy w Nowy Rok z czystym jak otaczająca nas biel umysłem, gotowi na nowe wyzwania, silniejsi, wzmocnieni potęgą natury w swojej pierwotnej formie.

Ten kamień, który nosiłam w sercu i który urósł szczególnie pod koniec roku musiał być ciężki, bo północne wiatry nocą przybierają na sile, aby zdmuchnąć go w przepaść. Rezygnujemy z noclegu w namiocie i kryjemy się w jednej z chatek ratunkowych. Zdegustowana stwierdzam, że homo sapiens nie poczyniło zaawansowanego rozwoju, skoro nadal ma w zwyczaju ozdabiać ściany swojego schronienia bohomazami.

Wiatr miota małą chatką tak, że trzęsą się ściany dodatkowo wzmocnione linkami naciągowymi. Tym razem nie śnię o trolach. W drewnianej chatce na wzniesieniu nordyckie legendy tracą swoją moc. Jedną nogą jestem już w domu, marząc o ciepłej bieżącej wodzie i posiłku, który nie jest liofilizowaną papką o smaku wołowiny.

Język Trolla zimą - czy warto?

Warto, pod warunkiem, że jesteś w dobrej kondycji fizycznej i posiadasz odpowiedni sprzęt. Gdybym mogła coś ulepszyć i zmienić w swojej wędrówce, to na pewno wzięłabym rakiety, pomimo prognoz, które nie przewidywały opadów śniegu.

Język Trolla w sezonie jest licznie oblegany przez turystów. Żeby wejść i samotnie strzelić wymarzone selfie, trzeba ustawić się w kolejce. Wędrując pod koniec grudnia na szlaku spotkaliśmy 3 osoby. A zatem wystarczy zadbać o zestaw niezbędnych do przetrwania w zimowych warunkach gadżetów i w drogę! Poniżej zebraliśmy garść przydatnych informacji, które ułatwią organizację zimowego trekingu. Należy jednak pamiętać, że zimowe górołażenie wiąże się z dużym ryzykiem, a do poniższej listy warto sobie dopisać najważniejszą rzecz – “zdrowy rozsądek”, który przydaje się w każdej porze roku.

Czy wiecie jakie są zalety spędzenia Nowego Roku w Norwegii na Języku Trolla?

  1. Możemy zaszyć się sami z dala od cywilizacji. Na szlaku w ciągu trzech dni spotkaliśmy tylko trzy osoby.
  2. Mamy Trolltungę na wyłączność i możemy cykać fotki aż do momentu, kiedy przestaniemy czuć palce podczas wciskania spustu.
  3. Dzień trwa niespełna sześć godzin, co oznacza, że możemy spać całe 18 godzin i nikt nam tego nie zabroni.

Czego chcieć więcej? A Wy gdzie spędziliście Sylwestra 2018? Podzielcie się w komentarzu.

Sprzęt na zimową wyprawę

Biwak

  • mały i lekki namiot 2-osobowy (najlepiej 4-sezonowy),
  • poręczny śpiwór przynajmniej do -15 stopni,
  • karimata lub materac dmuchany (najlepiej 4-sezonowy, bo będziemy biwakować na śniegu),
  • spork – jest to praktyczne połączenie łyżki i widelca,
  • nożyk,
  • kubek metalowy, w którym będziemy mogli i napić się herbaty, i zjeść owsiankę na śniadanie,
  • kuchenka gazowa – najlepiej od razu z garnkiem wyposażonym w wymiennik ciepła,
  • mały kartusz gazowy (mieszanka propanu i butanu, która sprawdzi się na mrozie),
  • zapalniczka na kamień, która daje dużą iskrę,
  • termos – dobrze zrobić sobie na noc ciepły wywar w termosie,
  • statyw – może się zdarzyć poza sezonem, że nie będzie nikogo w okolicy, żeby zrobić nam zdjęcie lub planujemy dłuższe naświetlanie,
  • czołówka z bateriami – w zimie dzień trwa około sześciu godzin,
  • sznurek i uniwersalna szara taśma – to się zawsze może przydać.

Ubranie

  • czapka, która dobrze chroni przed wiatrem,
  • chustka na głowę lub szyję (jako dodatkowa warstwa ocieplająca lub na trekking w pełnym słońcu),
  • kurtka z membraną,
  • bluza lub kurtka polarowa jako druga warstwa,
  • koszulka oddychająca (jedna z długim rękawem i jedna z krótkim rękawem),
  • bokserki (lub inny rodzaj wygodnej bielizny oddychającej),
  • ciepłe skarpety (dwie warstwy) – kilka, żeby można było w każdym momencie zmienić,
  • getry – dobre na noc i podczas wędrówki,
  • rękawiczki palczaste,
  • rękawice z membraną – zewnętrzne, żeby podwójnie chronić przed mrozem oraz wilgocią.

Jedzenie (dla 1 osoby)

  • bakalie (migdały i daktyle),
  • obiady liofilizowane (4-5x) – mnie ostatnio przypadły do gustu produkcji norweskiej,
  • batony energetyczne (6x),
  • biszkopty lub suchary,
  • kaszki instant (6x),
  • suszone mięso wołowe – jestem wielkim zwolennikiem jerky.

Elektronika

  • telefon – podczas całego trekkingu będziemy mieć zasięg oraz możliwość przesyłania danych, poza tym telefon z powodzeniem może służyć jako samochodowa nawigacja satelitarna,
  • power bank z kabelkami do ładowania telefonu i aparatu,
  • aparat GoPro z bateriami i kartami pamięci – jeżeli ktoś planuje zrobić nietuzinkowe selfie,
  • aparat Fujifilm X-T20 z bateriami i kartami pamięci (do tego szerokokątny obiektyw stałoogniskowy),
  • nawigacja satelitarna z wgranymi mapami, zdjęciami satelitarnymi, punktami charakterystycznymi i trasą wędrówki – w zimie łatwo zabłądzić.

Trekking

  • lekki plecak, do którego wszystko będziemy w stanie zmieścić,
  • buty zimowe z twardą podeszwą (ponad kostkę lub razem ze stuptutami) – dobrze zaimpregnowane, żeby mogły wyschnąć przez noc w namiocie,
  • kijki trekingowe – na pewno się przydadzą, żeby stabilizować podczas wędrówki po lodzie lub śniegu,
  • okulary przeciwsłoneczne i etui – refleksy świetlne na śniegu w słoneczne dni mogą być doskwierające,
  • raki – warto ze sobą zabrać na wszelki wypadek,
  • bidon lub inny bukłak na wodę.

Kosmetyczka

  • pomadka, jeżeli komuś łatwo pierzchną usta,
  • kilkudniowe soczewki kontaktowe i krople do oczu (jeżeli ktoś używa) – zdecydowanie lepiej używać soczewek niż okularów korekcyjnych,
  • mała pasta do zębów i szczoteczka,
  • małe mydełko lub żel do mycia – biodegradalne i bez dodatków zapachowych,
  • ręcznik szybkoschnący – jeżeli ktoś zamierza się myć,
  • papier toaletowy lub chusteczki – pamiętajmy, że na trasie nie ma śmietników i wszystkie odpadki musimy znieść ze sobą na dół do miejsca parkingowego,
  • mały antyperspirant – jeżeli ktoś potrzebuje korzystać z takich luksusów,
  • krem z filtrem – śnieg w połączeniu ze słońcem mogą naprawdę da się we znaki skórze na nosie,
  • mała apteczka (plasterki, pastylki na gardło, aspiryna).

Dokumenty

  • prawo jazdy (dla tych, co wynajmują samochód),
  • paszport – mnie nikt nie sprawdzał, ale warto mieć jakiś dokument tożsamości ze zdjęciem,
  • ubezpieczenie podróżne – tutaj musimy sobie zadać pytanie, czy chcemy ubezpieczyć zdrowie, bagaż itp,
  • karta kredytowa – w Norwegii praktycznie nie ma potrzeby operowania gotówką.

Informacje praktyczne

Trekking w okolicach Trolltungi nie jest zalecany poza sezonem. Pomimo małych trudności technicznych trasa jest dość wymagająca w ziemie ze względu na zalegające pokłady śniegu, ograniczoną widoczność przy dużym zachmurzeniu oraz krótki dzień.

Piękna sprawa, że obcowanie z naturą i biwakowanie na łonie natury w Norwegii jest dozwolone dla wszystkich. Jasno mówi o tym Outdoor Recreation Act of 1957 i na szczęście tego prawa jeszcze nikt nie zmienił.

Więcej możecie poczytać na stronie Norwegian Environment Agency: Hiking and skiing oraz Camping.

Sprawdź także

Komentarze

5 odpowiedzi

  1. Wycieczka w zimę ma wiele plusów, bo byliście praktycznie sami, ale jak patrzę na taka ilość śniegu to chyba nie weszłabym na język trolla… Podziwiam, że daliście radę spać w namiocie przy takiej pogodzie! No i widoki nieziemskie 🙂 My niestety jeszcze w Norwegii nie byliśmy, ale mam nadzieję, że niedługo to nadrobimy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *