Prezentujemy subiektywny słowniczek pojęć mongolskich, które naszym skromnym zdaniem przedstawiają wiedzę w pigułce o tym fascynującym kraju. Informacje tutaj zawarte są subiektywnym spojrzeniem na ten kraj na bazie naszych doświadczeń z podróży.

Słowniczek

Aruul – Аарул – suszony twaróg

Aruul to rodzaj nabiału wykonany na bazie twarogu z mleka krów, wielbłądów lub klaczy. Tradycyjny twaróg suszy się na dachu jurty. W ten sposób zakonserwowany przysmak to dobra przekąska dla nomadów. Smak aruul skojarzył się nam z mlekiem w proszku, jednak jest bardziej wyrazisty i lekko kwaskowaty. W konsystencji przypomina kawałek gipsu, więc uwaga! Przed spożyciem radzimy skonsultować się z dentystą lub protetykiem 😉 Aruul to podobno sekret zdrowych zębów u mongolskich pasterzy, którzy z zębologiem raczej nie obcują zbyt często.

Melchi hat – Мэлхий хад – Żółwia Skała

Mekka turystyczna lokalsów i wielkie rozczarowanie dla tych, którzy szukają dzikiej Mongolii. Spod skały przypominającej swoim kształtem żółwia można wyruszyć na spacer do monastyru albo wynająć konia. Można też usiąść w trawie tak jak my i gapić się na „żółwia” aż do zachodu słońca popijając Jamal Khar i delektując się dźwiękami disco-mongolo dochodzącymi z oddali.

Borts – Борц – suszone mięso

Po co komu lodówka na pustyni, skoro natura radzi sobie całkiem dobrze bez naszych „cywilizowanych” wynalazków? Mięso w cienkich płatach powiewa niczym proporczyki na suchym pustynnym wietrze – metoda konserwacji prosta i bez chemikaliów. Suszone mięso to obok aruul ważny składnik nomadzkiej diety. W jurtach energia elektryczna pobierana z akumulatorów samochodowych lub paneli wystarcza zaledwie, aby oświetlić wnętrze, dlatego lodówka to rzecz zupełnie niepraktyczna i wygląda na to, że niepotrzebna na pustyni.

Borcog – Боорцог – ciacho „instant”

Tego smaku nauczył nas pan Dembee. To był jego rarytas na postojach! Pan Dembee parzył herbatę i zanurzał w niej to suche ciastko drożdżowe, które następnie pęczniało i miękło. Borcog na sucho smakuje jak czerstwy racuch drożdżowy. Jego walory smakowe można w pełni docenić dopiero po uprzednim namoczeniu w gorzkiej herbacie.

Saksauł – zaag mod – Заг мод – krzew lub drzewo na pustyni

Nasze wyobrażenie pustyni nie dopuszcza do świadomości faktu, że mogą na niej rosnąć drzewa. A mogą i to całkiem niemałe. Wszystko zależy od struktury i miąższości gleby, która warunkuje dostęp do wody. Na luźnych piaskach i w nieckach saksauł rozrasta się do rozmiaru małych drzew, zaś na twardej glebie to zaledwie wątłe kępki.

Saksauł (Haloxylon)
Saksauł (Haloxylon)

Ochotona – Огтоно – mały ssak z rodziny szczekuszkowatych

Mamy swoją hipotezę na temat tego wdzięcznego stworzonka, które bawiło się z nami w chowanego, gdy kluczyliśmy między krzewami saksauł. Angielskojęzyczna nazwa systematyczna dla szczekuszkowatych to „pika”. Mnie natychmiast skojarzyło się z imieniem popularnego pokemona Pikachu. Pika to także imię wnuczki naszego kierowcy – bardzo wdzięczne imię.

Szczekuszka, albo Pika na kopcu ovoo w Dolinie Sępów.

Buuz – Бууз  – mongolski kuzyn pieroga

Buuz to kulinarny symbol Mongolii – sakiewka z ciasta faszerowana mięsem (bywa, że suszonym), gotowana na parze. Jest to potrawa podawana na szybko w jadłodajniach i barach typu fast-food, zarówno w stolicy jak i w przydrożnych budkach na trasie do odległych zakątków kraju. Potrawę docenią mięsożercy. Mnie najbardziej smakowały te, które podano nam późnym wieczorem w jurcie gdzieś po środku Gobi, kiedy wybudzona z drzemki odchorowując udar cieplny musiałam zgłodnieć w pięć minut. Bo taki przysmak nie zdarza się często.

Buuzy Hana - soczyste i mięciutkie. Była dokładka...

JamsranУлаан Жамсран

Buddyjski bóg wojny inaczej znany jako Begtse, jeden z gniewnych „obrońców prawa” Darmapala. Na głowie nosi czerwony hełm charakterystyczny dla mongolskich wojowników ze swoich czasów, z którego wystaje „sztandar zwycięstwa”. Podobno mieszka w zamku ze skóry na szczycie góry z miedzi otoczonej morzem krwi. Pierwotnie był bóstwem mongolskim, które przekonawszy się o wielkiej potędze buddyzmu zostało jego obrońcą.

Maska z papieru powstaje około 6 miesięcy.

Khadag (Khata) – Хадаг – jedwabny szal ceremonialny

Khata wywodzi się z buddyzmu tybetańskiego. W Mongolii ma barwę niebieską – symbol nieba i czystości. Szal ten składa się w ofierze przy stupach, świętych drzewach lub stosach kamieni – ovoo.

To i ovoo – khata powiewa na wietrze.

OvooОвоо – szamański kopiec z kamieni lub drewna (a także wszystkiego co pod ręką)

W Mongolii obiekt ten bardzo często spotykamy na pustyni. Można go porównać do przydrożnej kapliczki, która oprócz funkcji sakralnej stanowi też punkt odniesienia w terenie. Widzieliśmy ovoo udekorowane starymi częściami auta, a także rogami kozic górskich. Mongołowie zwyczajowo w swoich dalekich podróżach po pustyni zatrzymują się przy ovoo a następnie okrążają kopiec trzykrotnie dorzucając nań kamienie. W ten sposób zapewniają sobie bezpieczną podróż a sam kopiec nie niszczeje pod wpływem silnych pustynnych wiatrów. W ofierze wypada zostawić coś po sobie – butelkę po wódce, banknot, monetę czy inny drobiazg (rura wydechowa?). Jak rozróżnić ovoo od zwykłej kupki kamieni? Otóż na ovoo gdzieś między elementy konstrukcyjne wciśnięty jest khadag (patrz wyżej).

Pan Dembee wróży na drogę.

Uurga – Уурга – arkan

Uurga to narzędzie do chwytania koni, składające się z długiej tyczki zakończonej pętlą. Funkcjonalnością przypomina amerykańskie lasso. Urga także spełnia inne zadanie, wbita pionowo w ziemię przed gerem informuje przybyszów, aby nie przeszkadzać małżeństwu usilnie starającemu się o potomka. Bardzo praktyczne rozwiązanie, bo przecież mongolskie jurty nie mają dzwonka do drzwi.

Морь – koń

Podobno w Mongolii na jednego mieszkańca kraju przypada jeden koń. Warunki geograficzne oraz ograniczony dostęp do wartościowej paszy ukształtowały konia charakteryzującego się drobną budową, niezwykłą wytrzymałością i wysoką odpornością na trudne warunki bytowania. Małe koniki o wielkich serduszkach rwą się do galopu nawet pod górkę, więc polskie powiedzenie „kombinujesz jak koń pod górę” w tłumaczeniu na mongolski traci sens całkowicie.

Na oko 150 cm w kłębie – niby taki niepozorny a żywioł! Nonszalancki dosiad typowy dla Mongołów 😉

Гуу – klacz

Mleko klaczy to obok mleka wielbłądziego ważny surowiec do produkcji niskoprocentowego alkoholu, z którego po destylacji wytwarza się wódkę.

Szczęśliwe, bo wolne…

Мах – mięso

Mimry z mamrami na mimrach z mamrami. Dużo mięsa z mięsem na mięsie z mięsem a do tego kluski albo ryż z akcentem warzyw – to w dużym skrócie kuchnia mongolska. Z racji silnej tradycji pasterskiej mięsa jest pod dostatkiem. Na jałowej ziemi łatwiej bowiem wyhodować kozę niż posadzić warzywa. Weganie i wegetarianie mają w Mongolii trudne życie – fakt potwierdzony przez parę izraelskich podróżników, którzy owszem – wyglądali bardzo mizernie.

Pan Dembee sieka mięsko na nasz wspólny posiłek we wnętrzu swojego geru.

Хонь – owca

Owca jaka jest, każdy widzi. Definicja niepotrzebna. Ale z owczej wełny wytwarza się filc, który stanowi ważny budulec jurt – izolację od chłodu i upału. Filc to naturalny klimatyzator, bo doskonale reguluje temperaturę wnętrza mongolskiego domu.

Хуц – kozioł (Хуц-хуц – bardzo pogardliwie o mężczyźnie)

Siedzieliśmy z Sarą na szerokim tapczanie i spisywaliśmy pilnie słowa, które przychodziły jej do głowy. Nagle kobieta zakryła dłonią usta i zaczęła chichotać. „Baran – mąż kozy” a potem chichot zamienił się w śmiech. „Huc, huc” – szeptała Sara i dławiła się ze śmiechu. Jest to pogardliwe określenie mężczyzny, i według mnie warto je znać – i wyczulić się na nie tak na wszelki wypadek, np. w sytuacji, w której intencje rozmówcy budzą naszą wątpliwość.

Kozy mają w sobie coś hipnotyzującego w oczach, nieprawdaż?

Тэмээ – samiec wielbłąda

Dalekobieżne podróże na wielbłądach odeszły do lamusa, bo dzisiaj wygodniej i szybciej można poruszać się uazem. Przejażdżka na wielbłądzie to jednak kusząca i powszechnie dostępna usługa turystyczna świadczona chętnie przez nomadów jako dodatkowy zarobek w gospodarstwach pasterskich.

Stado wielbłądów osiodłanych specjalnie dla potrzeb turystów.

Ингэ – samica wielbłąda

Analogicznie do mleka klaczy, mleko wielbłądzie to surowiec konieczny do wyrobu wódki. Mleko wielbłądzie ma tę zaletę, że zawiera więcej cukrów, dzięki czemu lepiej fermentuje.

Jaki jest najlepszy sposób kierowania wielbłądem podczas jazdy? Zwyczajny kołek w nosie daje największą kontrolę. Dobre też może się okazać, ale rzadko spotykane na pustyni Gobi, stalowe lub nylonowe kiełzno. Czasami nawet kantary podczas jazdy na wielbłądach mogą okazać się rozwiązaniem. W skrajnych przypadkach spotykamy też użycie przez niektórych ludzi zwykłego kija.

Сарлаг – sarlak, czyli mogolska wersja jaka

Jaki jak, skoro nie jak? Spacerując doliną Yolym Am dojrzeliśmy zarys tego zwierzęcia snując domysły, czy to krowa czy koń, niedźwiedź 😉 a może jakaś inna kreatura?

Sarlaki napotkane w Dolinie Sępów – Yolyn Am.

Del – Дээл – długi płaszcz mongolski

Cieplutki, praktyczny i niezwykle szykowny tradycyjny ubiór Mongołów to element folkloru ciągle żywy na pustyni wśród nomadów. Nasz kierowca używał go zamiast śpiwora. Wystarczy wyjechać na obrzeża Ułan Bator, aby spotkać starszych ludzi ubranych w ten unikatowy strój.

GerГэр – dom

Dom tani, prosty w konstrukcji, bez kredytu, od ręki… Dom mongolskich nomadów to dom blisko stada, które karmi rodzinę. Stado nie tylko karmi, stado daje też „ocieplacz”, bo tak jak pisałam wyżej, owczego lub koziego filcu używa się jako izolatora. Stelaż jurty wykonany jest z drewna. Otwór dachowy to rodzaj wentylacji albo ujście komina pieca żeliwnego, który zimą ogrzewa wnętrze domu.

Najfajniejsza agroturystyka jest na Gobi w Mongolii! Spróbujcie!

Хантааз – hantaaz – jedwabny kubrak

Według mnie jest jedna rzecz, którą warto z Mongolii przywieźć jako pamiątkę. Jest to rzecz luksusowa, bo z jedwabiu – uszyta z niebywałą starannością, bogato zdobiona, często z charakterystycznym zapięciem po boku.

Ор – łóżko

Księżniczki na ziarnkach grochu oka nie zmrużą. Zwykłam mawiać, że mongolskie łóżko jest jak mongolska dusza – twarde i surowe, trochę miękkie w środku i pachnące ziołami. Drewniana rama-skrzynia z filcowym materacem to jednocześnie kufer, kanapa do siedzenia i leże do spania. Mongołowie fantastycznie zdobią swoje meble, przez co wnętrza ich jurt wyglądają jak cepelia.

Żyj kolorowo!

Naadam – Наадам [ᠨᠠᠭᠠᠳᠤᠮ] – nadom – święto walczących, strzelających oraz jeżdżących

Nadom to festiwal sportowy unikatowy dla Mongolii, lecz obchodzony również w Mongolii Wewnętrznej i Tuwie. Wywodzi się z tradycji prezentowania siły i umiejętności przez wojowników. Dzisiaj nadom to święto narodowe a także okazja do spotkań rodów i znajomych, którzy przez pozostałą część roku koczują w dużym rozproszeniu. Nadom ze względu na swój unikatowy charakter wpisano na listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Mongolskie zapasy podczas wojskowych obchodów nadom (naadam).

ПАЗ – Па́вловский авто́бусный заво́д – PAZ – rozklekotany pasażerski wehikuł pustynny

Wesoły autobus w wersji „lux” zawiezie nas gdzie tylko chcemy. Jest to pojazd do zadań specjalnych, czyli nadający na trasy dalekobieżne do najodleglejszego zakątka kraju. Jak w nim przetrwać 10 godzin jazdy? Moja rada jest prosta. Trzeba tylko uzbroić się w resory w postaci giętkiego kręgosłupa, usztywnić kark (bo siedzenia nie mają oparć), wziąć dużo wody i nie przejmować się kurzem, chrapaniem, oraz ze stoickim spokojem reagować na ewentualne zaczepki pijanych współpasażerów. Mistrzom ceremonii zasypiania „byle gdzie i w każdych warunkach” polecam sen, ale uwaga, udaje się tylko najlepszym! 😉

Gdzieś między Ułan Bator a Dalanzadgad.

УАЗ – Ульяновский Автомобильный Завод – super fura

Szczęka opadła mi do ziemi, chociaż w ustach miałam sucho od rana, kiedy okazało się, że będzie wiózł nas tamten wóz. UAZ 940 to już rzadkość na mongolskich stepach i pustyniach. Zielona karoseria i klasyczna sylwetka doskonale prezentuje się na tle majestatycznych krajobrazów pustynnych. Względy praktyczne także przemawiają na korzyść takiego zabytkowego wozu – w razie usterki części zamienne „do kupienia” nawet „po środku niczego” a naprawić może prawie każdy.

Wehikuł pana Dembee.

Ёлын Ам – Yolyn Am – dolina sępów

Yolyn Am to miejsce, które polecam – na Gobi po prostu „must”! Warto przyjechać tam wczesnym rankiem, co możliwe jest tylko, jeśli objazdówkę po pustyni rozpoczniemy „od końca”, czyli w kierunku przeciwnym niż robi to większość wycieczek. Unikniemy wówczas tłumów, i uwierzcie, ale wyraz „tłum” nie jest przesadą.

Początek Doliny Sępów.

Агь (Artemisia absinthium) – bylica piołun

Bylica rośnie bardzo powszechnie na stepach Mongolii. Upycham sobie ją po kieszeniach ze względu na przepiękny zapach. Suszone bukiety bylicy znaleźliśmy pod łóżkami w naszej jurcie. Podobno zapach piołunu odstrasza gryzonie. Dla nas to doskonały odświeżacz powietrza.

Ajrag – Айраг – kumis

Zanim pojechałam do Mongolii, godzinami dokształcałam się na temat kulinarnych osobliwości tego kraju. Jedną z nich jest niewątpliwie alkohol powstający w wyniku fermentacji laktozy. Tego smaku nie da się opisać – według mnie nie występuje on w żadnej innej znanej mi postaci. Zawartość alkoholu jest minimalna i wręcz niewyczuwalna, zatem wypiwszy całą 1,5 l butlę na raz można bez obaw wsiadać „za stery” na wielbłąda.

Баянзаг – płonące klify

Zachód słońca na pustyni Gobi to przeżycie niezapomniane, zwłaszcza jeśli na nocleg wybierzemy okolice Płonących Klifów. Jest to miejsce bardzo popularne wśród wycieczek, ale mało kto wie o tym, że między labiryntem pomarańczowych skał żyją duchy, o których nadal krążą legendy. Jedną z nich, dość świeżą, opowiedziała nam Sara.

Płonące klify czerwienią się w promieniach zachodzącego słońca.

Говийн алим – Jabłko Gobi – film opowiadający o płomiennym uczuciu dwojga ludzi na pustyni

Filmu nie widzieliśmy i nie znajdziecie o nim informacji w Internecie. O filmie wiemy z legendy opowiedzianej pewnego razu przez Sarę, naszą mongolską przyjaciółkę. Prawdopodobnie ekipa filmowa kręcąca w plenerze film o tytule „Jabłko Gobi” musiała naruszyć spokój duchów krążących w okolicach Płonących Klifów, gdyż legenda ma dość tragiczny koniec. W drodze powrotnej po ukończeniu zdjęć spragnieni filmowcy zatrzymali się u drzwi samotnej jurty, gdzie ugościła ich staruszka. Zaledwie tydzień po zdarzeniu wszyscy, oprócz kierowcy, jeden po drugim ginęli w tajemniczych okolicznościach. Relacja kierowcy budzi duże podejrzenia, gdyż nikt nigdy nie słyszał o tym, aby we wskazanym przez niego miejscu bytowała jakakolwiek rodzina nomadzkich pasterzy.

Nawet najnowsze matryce aparatów cyfrowych nie są w stanie w pełni oddać głębi kolorów zachodzącego słońca.

Автовокзал – dworzec autobusowy

Tu wszystko się zaczyna, tu wszystko się kończy. Koniec końców, chcąc wyrwać się z Ułan Bator, musicie tam trafić. Nie szukajcie wiaty z licznymi stanowiskami dla autobusów. Szukajcie za to charakterystycznych punktów odniesienia, np. bazaru z oponami albo znajomo wyglądającego szyldu nad sklepem spożywczym. Dworzec, z którego odjeżdżaliśmy do Dalanzadgad (praktycznie południowy kraniec Mongolii) to po prostu parking na poboczu asfaltu z chaotycznie ustawionymi autobusami. W niepozornym budynku obok znajduje się toaleta i kasy biletowe. To tu zetknęliśmy się po raz pierwszy z tą bardziej dziką i fascynującą twarzą Mongolii, a konkretnie – z twarzami podróżujących w siną dal ludzi – nomadów albo mieszkańców małych skupisk ludzkich, gdzie życie toczy się zupełnie inaczej niż w stolicy.

Także z tej serii

Poczytaj więcej na blogu o całej wyprawie Azja Express.