Miki Ryozo, japoński artysta ceramiki samotnie żyje i tworzy w sercu szwedzkiej Skanii. Surowy krajobraz Szwecji jak w lustrze odbija się w dziełach artysty. Nasze spotkanie to przypadek. Chcieliśmy tylko dokupić kilka skorup do kuchni, a z jego atelier wyszliśmy bogatsi o tę nową, niezwykłą znajomość. Zapraszamy na herbatkę do Mikiego.

Kartka-z-Podrozy-Japonska-ceramika-00

Na szwedzkiej prowincji

Auto mknie serpentyną drogi numer 13. Mijamy kolejną wioskę na południu Szwecji. Wszystkie osady w prowincji Skania wyglądają podobnie: drewniane domy o bordowej elewacji, białe okiennice, równo przystrzyżone żywopłoty, żółtawe łąki albo zaorane pola. Biały drogowskaz na końcu wioski Stockamöllan budzi naszą ciekawość – Miki Keramik.

Drzwi starego murowanego budynku otwiera niewysoki, posiwiały Azjata, który wita nas po Szwedzku i zaprasza do domu. Galeria ceramiki autorstwa Ryozo Miki przypomina jadalnię z nakrytym stołem. Dookoła pod ścianami wyeksponowano ceramikę dekoracyjną oraz regały uginające się od kubków i naczyń użytkowych.

Chyba domyślam się skąd Miki czerpie inspirację. Paleta barw dominujących w jego dziełach kojarzy mi się ze szwedzkim krajobrazem o tej porze roku. Bardzo wczesną wiosną niebo jest stalowo błękitne, nieco ponure, a beże i brązy to kolory uśpionej ziemi. Turkusowe plamki – niby to niechcący rozlane na tle brązowego szkliwa – to rozpoznawalny znak artysty. Ceramikę zdobią też charakterystyczne motywy zaczerpnięte z japońskiego malarstwa – szybkie i zdecydowane pociągnięcia pędzlem, trochę jak ciosy bambusowego miecza shinobi w sztuce walki Kendo.

W kącie pomieszczenia z ekspozycją dostrzegam czarno-białą fotografię Mikiego w stroju do walki, w pozycji spoczynku, z mieczem. Obok stoi bambusowy miecz. Zapytany o Kendo (japońską sztukę walki mieczem) ożywia się i zaprasza do prywatnej części domu, gdzie znajduje się pracownia. Częstuje herbatą podaną w kamionkowych kubeczkach i owsianymi ciasteczkami. Siadamy w przestronnym atelier, która było kiedyś salą lekcyjną. Miki odkupił budynek dawnej szkoły i mieszkanie nauczycielki. Teraz mieszka tu i tworzy.

Warsztat ceramiczny

Sączymy herbatę, a gdy w kamionkowych kubkach odsłania się dno, gospodarz podaje wino. Równo z trunkiem sączy się historia Mikiego. Opowiada o swoim życiu tak, jakbyśmy byli starymi znajomymi, którzy spotykają się po wielu latach rozłąki. Szczególnie ciekawi nas jego podróż z Japonii do Szwecji.

Miki marzył o karierze artysty malarza, jednak zachęcony przez wuja lepszą perspektywą pewnego fachu, postanowił kształcić się jako wytwórca ceramiki. Ukończywszy szkołę opuścił rodzinny kraj u schyłku lat 50-tych pod wpływem znajomości ze szwedzkim uczniem ceramiki. Z nostalgią przypomina długą podróż z Japonii do Szwecji, a w szczególności pobyt w Moskwie, gdzie w hotelu Berlin jadł najlepszy kawior.

Rozmawiamy o inspiracjach artysty. I o wędkowaniu, bo obok ptaków, ryby to ulubiony motyw artysty.
– Karp symbolizuje męską siłę, bo płynie pod prąd – wyjaśnia.
Temat wędkowania to okazja, by opowiedzieć Mikiemu o mazurskich porankach, kiedy nad jeziorem unosi się mgła a woda jest gładka jak lustro. I o gatunkach ryb, które łowiłam z dziadkiem. Gdyby żył, byłby w wieku Mikiego.

Mijają kolejne godziny, a nam nie kończą się tematy. Tłem do naszej rozmowy jest muzyka Chopina, bo to ulubiony kompozytor artysty. Włączam też Możdżera. Miki notuje na kartce moich ulubionych pianistów. W końcu schodzimy do piwnicy, gdzie Miki składuje cały swój dorobek artystyczny, a także zapasy szkliwa i gliny. Na stole leżą starannie uporządkowane notatki ze wzorami chemicznymi i recepturami szkliwa oraz waga apteczna. Każde kolejne pomieszczenie to skład ozdobnych naczyń – efekt wieloletniej pracy produktywnego artysty.

Harmonia z nieładu

Podczas spotkania Miki oprowadził nas po swoim warsztacie i wytłumaczył najprościej jak tylko mógł, gdzie tkwi sztuka w pracach wykonanych rękoma z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem.
– Jak definiujesz wartość swoich dzieł? – pytam, kiedy zauważam, że na spodzie każdego naczynia widnieje cena. Widzę, że wszystkie nawet najdrobniejsze elementy wykonane są z wielkim pietyzmem.
– Zerknij na ten talerz – Miki wskazuje wyeksponowaną na biurku jedną z jego prac. – W swojej twórczości kieruję się perfekcją i harmonią. Staram się jednak przełamać symetrię i wydobyć tę harmonię z nieporządku.

Patrzę na błękitny kwiat na glinianym talerzu. Dopiero teraz dostrzegam w jaki sposób Miki stara się uzyskać harmonię. Idealny kształt i wystudiowane proporcje to dopiero początek do uzyskania doskonałości. Pewne i zarazem delikatne posunięcia pędzlem tworzą niepowtarzalną i wyważoną formę. Zauważam, że okalający kwiat kształt nie jest zamknięty, że listek wychodzi poza ramą narzuconą przez łuk, że farba na krawędzi w niektórych miejscach lekko prześwituje. Wszystkie te zabiegi wprowadzają nieład, ale jako całość tworzą piękną harmonię. Jak w naturze.

Rozumiem już więcej. Jeszcze raz przyglądam się naczyniom z kamionki czy glinki kaolinowej i zaczynam dostrzegać harmonię. W każdym przypadku zamysł artystyczny jest odrobinę inny, ale przesłanie zawsze to samo. W przypadku naczyń wyeksponowanych na sprzedaż nie ma tego. Wszystkie elementy są z warsztatową dokładnością powtarzane. Subtelna różnica między rzemiosłem a sztuką.

– A która praca jest twoją ulubioną?
– Ta postać – Miki wskazuje ręką na figurę ceramiczną, stojącą w dobrze oświetlonym miejscu na drugim końcu warsztatu. – Jest zainspirowana figurami haniwa, które były wkładane do kurhanów prominentnych władców w dawnej Japonii.
Patrzę w czarne i głębokie oczy haniwy. Czy to forma przypominająca sylwetkę kobiety, czy może życie, które artysta tchnął w glinę? Nie wiem. Czuję się nieswojo w jej obecności. Chyba jestem nieproszonym gościem w warsztacie, bo odnoszę wrażenie, że chce mieć Miki tylko na wyłączność dla siebie.

Miki dokładnie owija w papier dwie kamionkowe miseczki, po które przyjechaliśmy. Wraz z zakupami wynosimy historię tego skromnego i pracowitego człowieka, które całe swoje życie poświęcił na doskonalenie sztuki ceramiki. Proces ten nie jest zakończony, bo parafrazując duńskiego projektanta mebli, Hansa Wegnera, Miki zapewnia, że doskonałe dzieło w mniemaniu artysty nie istnieje nigdy. Żegnamy się z Japończykiem późnym wieczorem i obiecujemy, że jeszcze się spotkamy.

Dobra wiadomość! Mistrz Miki Ryozo poszukuje ucznia, któremu może przekazać swoją wiedzę i tajemnicę, jak uzyskać turkusowy „beauty spot” (tj. pieprzyk), który jest charakterystyczny dla jego dzieł. Kontakt możecie znaleźć na stronie mistrza: www.ryozomiki.com. Podczas rozmowy wspominał, że kiedy on zaczynał się szkolić w Japonii, było bardzo trudno dostać się na praktykę do znanych artystów. Miejmy nadzieję, że współcześnie wymagania nie są tak obostrzone.