W górach wiosna zaczyna się późno. Dlatego właśnie, kiedy w dolinach już dawno lody ruszyły a dzień już prawie równa się z nocą warto wybrać się na ostatnie zimowe górołażenie. Tym razem padło na Zelené pleso Kežmarské. Lokalizacja bardzo dobra ze względu na dostępność wielu dróg o zróżnicowanym stopniu trudności. Przy odrobinie szczęścia po sezonie w schronisku (Chata pri Zelenom plese) nie ma prawie żywego luda. Gospodarze schroniska są nader życzliwi, jednakowoż warto zwrócić uwagę, że ceny są iście europejskie. Niestety strefa euro i tam dotarła.
Terminu górołażenie nie odnajdziesz w słowniku języka polskiego, jednak jest coraz częściej spotykany w mowie potocznej miłośników gór i łażenia. W kilku językach występują odpowiedniki określeń „chodzący po górach”, „chodzenie po górach” (niemieckie Bergsteiger, czeskie i słowackie horolezec) lub zbliżone angielskie mountaineer czy hiszpańskie montañismo. Również szerokie znaczeniowo, choć związane z konkretnym masywem Tatr jest polskie określenie taternik i taternictwo.
W taternictwie jest coś takiego, co przyciąga z najdalszego nawet zakątka świata. Z dala od zgiełku cywilizacji, w bliskości z nieokiełznaną naturą wącha się pokrytą porostami ścianę. Z własnym żelastwem można dostać się praktycznie wszędzie tam, gdzie wzrok może sięgnąć. Oczywiście taka przygoda uwalnia także dreszczyk emocji. Szczególnie tam gdzie skała wydaje się nad wyraz krucha, asekuracja jest niepewna lub jej brak a ekspozycja paraliżuje mięśnie.
W takim miejscu zapomina się o prozaicznych wydawać by się mogło problemach życia codziennego. Wszystko wydaje się takie odległe. Jesteś tylko Ty i skała… i oczywiście jeszcze twój kompan na drugim końcu liny. Od czasu do czasu przytrafi się jeszcze kozica wylegująca się na nagrzanej darni na mało dostępnej półce skalnej.
Warto pamiętać, że nie tylko sztuką jest wejść na szczyt, ale także z niego bezpiecznie zejść. Tym razem zdecydowaliśmy się na przedzieranie się przez strome pola śnieżne oraz dwa zjazdy. Wiązało się to z pozostawieniem na szczycie taśmy rurowej Lanex. Warto jest mieć ze sobą jakąś tańszą taśmę na metry, z którą możemy się rozstać bez większego sentymentu.
Po całym dniu w zmrożonej ścianie trzeba porządnie się posilić. Ze względu na zaporowe ceny i przekonania postanowiliśmy nie skosztować specjałów schroniskowego szefa kuchni. Połączenie zupki błyskawicznej z suszoną krakowską i ząbkiem czosnku, a na deser paczka żelków zupełnie wystarczają na zaspokojenie głodu. Nie idziemy przecie w góry, żeby się stołować jak w wysokiej klasy hotelu, prawda? Dlatego właśnie mówię zdecydowanie NIE wszelkiego rodzaju komercjalizacji środowiska górskiego.