Wyprawa na Pik Lenina to nie tylko wielki wysiłek w drodze na szczyt, ale także spotkani na drodze ludzie gór. Niektórzy utkwili mi szczególnie w pamięci. Podczas wyprawy zrozumiałem, że ten wyjazd to nie tylko wycieczka na jeden z łatwiejszych siedmiotysięczników na świecie, ale również walka ze swoimi słabościami i proces poznawania człowieka w jego naturalnym, pierwotnym jestestwie.
To tutaj spotkałem wielu ludzi, ludzi gór, których łączyła wspólna pasja. Zarazem jednakże każdy był jakże odmienny, jakże szczególny z bagażem pełnym doświadczeń, że zapewne pokaźnych rozmiarów książka by nie pomieściła ich opowieści. Pochodziliśmy z różnych części świata, z odmiennych środowisk, ale łączyło nas jedno – wielka góra, jeden ze szczytów potrzebnych do uzyskania „Śnieżnej Pantry”.
Tutaj tylko opiszę sytuację, w jakiej fotografia powstała, a wszelką interpretację i niedopowiedzianą historię pozostawię czytelnikowi.
Przeczytaj więcej na blogu o wyprawie na Pik Lenina.
12 Responses
Mój Tata był na Piku Lenina kilka lat temu. Gratuluję wyprawy oraz bardzo ładnych portretów! Ciężko mi powiedzieć, które zdjęcie najbardziej mi się podoba 🙂
Haha! Gratulacje! A wiesz, że kiedy Ty wspinałeś się na Pik Lenina, my widzieliśmy go z okolic Karakolu? 😀
Jaki ten świat mały. Czy widziałeś jak machałem ze szczytu. 😀
Dobre okulary przeciwsloneczne, tudziez spawalnicze, to podstawa!:) No i widac, ze cukierki w gorach tez sie przydaja. Podziwiam was, ja co najwyzej bylabym w stanie dotrzec do obozu pierwszego, a dzieki takim ludziom jak wy, moge podziwiac widoki ze szczytu:) Na zdjeciach, ale zawsze!
Gratuluje wspinaczki i zdjęć. Fajny pomysł na wpis! Zawsze podobali mi się ludzie gór! 😀 No i nigdy nie mogłam sobie wyobrazić pracy ludzi, którzy wnoszą rzeczy wspinaczy. Niby ich tereny, są zaaklimatyzowani i przyzwyczajeni, ale nadal nie mogę pojąć ile tacy ludzie mają w sobie sił! 🙂
Ci ludzie z gór wyglądają na bardzo zmęczonych. Muszę przyznać, że mnie to nie zachęca 😉
Oj tak, i tutaj jest właśnie cała esencja gorołażenia. Zmaganie się ze swoimi słabościami, chęć osiągnięcia czegoś, prostota w relacjach międzyludzkich, radość z najmniejszych przyjemności, itp. Taka sprawa, którą trudno wytłumaczyć, trzeba raczej czuć.
Ciekawa galeria postaci. Na taaaaaaaaaakie wyprawy trzeba byc dobrze przygotowanym i dobrze otoczonym (zdobywac taaaaaaaaaakie szczyty w otoczeniu odpowiednich ludzi). No i miec odpowiednie godlo na plecaku. Nawet jak nie wbije sie flagi, to zawsze mozna strzelic fotke z plecakiem z orzelkiem. Pozdrawiam serdecznie Beata
Czasem tak naprawdę nie wiemy, jakich ludzi spotkamy gdzieś tam wysoko. To też jest ekscytujące samo w sobie. Oprócz wyżej wymienionych szczególnie utkwili mi jeszcze w pamięci Rosjanie z Władywostoku oraz Nowosybirska, Ukraińcy ze Lwowa, Irańczyk z Oslo oraz całe gro lokalnych ludków i Polaków spotkanych po drodze. (-:,
Świetny wpis!Czuć pasję i zamiłowanie do gór! To prawda, że najlepiej poznajemy siebię w trudnych sytuacjach. Walczymy sami ze swoimi słabościami…sami ze sobą i to jest najtrudniejsze.. Im bardziej nam na czymś zależy, tym bardziej jesteśmy skłonni do poświęceń 😉 Masz wspaniałą pasję! Pozdrawiam
Gratuluję zdobycia szczytu! 🙂 No i zgadzam się z tym o pokonywaniu własnych słabości. Może nie jestem zapalonym górołazem (górołazką 😉 ), ale jest kilka gór, które chciałabym zdobyć właśnie po to, żeby się sprawdzić i przesunąć granice swoich możliwości. 🙂
W sumie zawsze podziwiam ludzi, którzy kochają góry i wspinają się po nich. Mnie osobiście to nie rajcuje, ale góry budzą we mnie pewien respekt – z resztą tak samo jak np. woda. Oczywiście również gratuluję wspinaczki.