W górach jest coś takiego, co niweluje wszelkie bariery społeczne. Niezależnie od wyznania, rasy, orientacji czy statusu społecznego każdy poda pomocną dłoń i wesprze na szlaku. Jest to swoistego rodzaju enklawa, która pozwala zapomnieć o wszelkich troskach.
WSTĘP
Góry Fogarskie (rum. Munţii Făgăraş) to najwyższe pasmo Karpat Południowych oraz całej Rumunii. Najwyższy, ale nie najtrudniejszy, szczyt Gór Fogaraskich to Moldoveanu (2544 m n.p.m.). Zdobycie tego szczytu jednakże wymaga pewnego przygotowania logistycznego i fizycznego. Do celu prowadzi kilka szlaków. Niektóre z nich są tak rzadko uczęszczane, że powoli porastają trawą i stają się ledwo zauważalne. Dla niektórych miłośników gór takie miejsca wydadzą się bardziej atrakcyjne. Ja jednak skupię się na opisie najbardziej popularnego podejścia, które jest idealne dla chcących nacieszyć się pięknem Gór Fogarskich, ale niestety borykając się z ograniczeniami czasowymi.
DOJAZD
Przez Fogarasze prowadzi stroma i obfitująca w zapierające widoki Szosa Transfogaraska (Transfăgărășan) na mapie zaznaczona jako 7c. Jest to najwyżej położona droga w Rumunii i sama podróż samochodem przez góry jest ciekawostką samą w sobie. Myślę, że można porównać ją do przejazdu przez Arthur’s Pass na Nowej Zelandii lub kalderę na Teneryfie.
Najdalej samochodem można dojechać do jeziora lodowcowego Bâlea Lac, przy którym znajduje się płatne miejsce parkingowe (5 RON za dobę). Stąd musimy już piąć się w górę na własnych nogach. W okolicy jeziora w pełni sezonu nie sposób nie zauważyć stoisk z lokalnymi wyrobami. Zdecydowanie polecam zabrać ze sobą na szlak ser (rum. brânză), który w smaku jest zbliżony do naszych wyrobów z Podhala. Koniecznie też trzeba zaopatrzyć się w kabanosy, które są obłędnie aromatyczne. Niczym nie odstępują od domowych wyrobów, które drzewiej zwykła przy okazji świąt Wielkiej Nocy i Bożego Narodzenia robić moja mama z właśnie co ubitego świniaka.
TRASA
Z takim prowiantem można być spokojnym, że pokonamy nawet najbardziej wymagające rozstępy skalne. Od najstarszych można czasem posłyszeć opowieści o śmiałkach, co wspięli się na sam dach Rumunii i powrócili do Bâlea Lac tego samego dnia. Istnieje też możliwość schronić się w połowie drogi w Cabana Podragu.
Oto kilka wariantów zdobycia Moldoveanu, które polecam w zależności od dostępnego czasu i predyspozycji. Na szlaku można spotkać naprawdę urokliwe miejsca, gdzie chęć odpoczynku może przezwyciężyć nieodpartą pokusę zdobycia szczytu. Dlatego też zdecydowanie zachęcam rozłożyć zdobywanie szczytu na kilka dni.
Wariant 1: Trzy dni w górach.
Dzień 1: Lac Bâlea – Şaua Caprei – Portiţa Arpaşului – Şaua d. Lacuri – Lac Podragu (4-5 godzin)
Dzień 2: Lac Podragu – Şaua Podragului – Vf. Viştea Mare – Vf. Moldoveanu – Lac Podragu (3,5-5 godzin)
Dzień 3: Lac Podragu – Şaua Podragului – Vf. Mircii – Portiţa Arpaşului – Lac Bâlea (4-5 godzin)
Wariant 2: Dwa dni w górach.
Dzień 1: Lac Bâlea – Şaua Caprei – Portiţa Arpaşului – Şaua d. Lacuri – Lac Podragu (4-5 godzin)
Dzień 2: Lac Podragu – Şaua Podragului – Vf. Viştea Mare – Vf. Moldoveanu – Şaua Podragului – Vf. Mircii – Portiţa Arpaşului – Lac Bâlea (8-10 godzin)
Wariant 3: Jeden dzień w górach.
Dzień 1: Lac Bâlea – Şaua Caprei – Portiţa Arpaşului – Şaua Podragului – Vf. Viştea Mare – Vf. Moldoveanu – Şaua Podragului – Vf. Mircii – Portiţa Arpaşului – Lac Bâlea (10-13 godzin)
SCHRONIENIE NA WYSOKOŚCIACH
Gdzieś w górze doliny ponad progiem skalnym znajduje się najwyżej zbudowane schronisko w Fogaraszach. Warunki są skromne, ale zdecydowanie wystarczą, żeby odpocząć przed kolejnym dniem. Nie znajdziemy tutaj prysznica z ciepłą wodą, miast tego mała sikawka wystająca z ziemi ze świeżą górską wodą. Nie znajdziemy tutaj toalety z podgrzewaną muszą, ale zamiast tego otwór w podłodze. Ze względu na warunki sanitarne nie wolno przechadzać się boso po schronisku i przenosić flory bakteryjnej na prycze. Kapciochy są na stanie, ale może lepiej zabrać swoje. Zbiorowa sypialnia z łóżkami piętrowymi idealnie się zda do nawiązania nowych znajomości.
Nad zaopatrzeniem schroniska dbają wytrzymałe osiołki, które bardzo dobrze się odnajdują na wysokościach. Po spotkaniu wypoczywającego stadka znacznie, znacznie ponad schroniskiem ze wzrokiem wpatrzonym daleko w przestrzeń przez chwilę poczułem refleksyjny charakter tego stworzenia. Cóż wiele mówić, w takim miejscu nawet kamienie przemówią z lekką nutą filozoficznego tchnienia.
Na drogę zabrałem ze sobą cały pojemnik sarmali, które w połączeniu z rumuńskim piwem Ursus były idealnym zwieńczeniem męczącego dnia. Prawdą jest, że smak nie jest tym, co czujemy na języku, ale również tym co widzimy i w jakich okolicznościach to spożywamy. Sam nie wiem, czy uda mi się kiedykolwiek zjeść lepszego sarmala. W odróżnieniu do polskich gołąbków lubię w sarmalach ten kwaskowy smak, który idealnie się komponuje z piwem.
NA DACHU RUMUNII
Droga na szczyt jest łatwa jednakże dość uciążliwa. Trzeba być przygotowanym na kilkugodzinny marsz po ścieżkach wzdłuż grani oraz trawersach. W prowiant i płyny należy zaopatrzyć się zawczasu, ponieważ na grani nie ma dostępu do wody pitnej. Mała ścieżka pośród traw doprowadzi nas prosto na sam szczyt. Zalecane jest jednak nie wędrować po zmroku bez odpowiedniej znajomości terenu oraz obserwować zmieniające się warunki pogodowe.
Łatwo się zorientować, że jesteśmy na najwyższym szczycie w Rumunii. Tablica informująca o wysokości jest oblepiona różnego rodzaju drobiazgami z całego świata. Jest też wiele akcentów z Polski. Można zabrać ze sobą mały drobiazg, żeby zostawić małą cząstkę siebie na szczycie.
Patrząc z Moldoveanu wszystko wydaje się odległe. Gdzieś w dolinie stado owiec przemieszcza się w poszukiwaniu pokarmu tworząc na tle pożółkłej trawy swoiste ruchome mozaiki. Promienie jesiennego słońca przebijają się przez z rzadka rozrzucone na niebie obłoki, żeby zaraz potem odbić się w tafli krystalicznie czystego górskiego stawu.
NA ZAKOŃCZENIE
W odróżnieniu od Tatr w Fogaraszach jest znacznie mniej nasilony ruch turystyczny. Do samego Bâlea Lac masowo napływają tabuny ludzi. Co się tyczy już szlaków turystycznych znacznie mniej jest gawiedzi. Brak jest też wszelakich ograniczeń odnośnie biwakowania. Maszerując z samego rana co i rusz można napotkać mały namiot kryjący się w bujnej roślinności trawiastej.
Wielu decyduje się na zabranie ze sobą namiotu i wyżywienia na kilka dni i w ten sposób w pełni zintegrować się naturą. Pod względem trudności można powiedzieć, że Fogarasze to jakby forma przejściowa między Bieszczadami i Tatrami. Większość czasu wędruje się po łagodnie nachylonych stokach, jednak zdarzają się i miejsca, gdzie wskazana jest ostrożność.
Ze względu na powszechny zwyczaj biwakowania, na szlaku tu i ówdzie znajdą się pozostałości po obozowiskach w postaci puszek, butelek, chusteczek nawilżających i tym podobnych rzeczy, z utylizacją których przyroda ma wielkie problemy. Jest to pewnie efektem ciągle rozwijającej się kultury wspólnego dbania o środowisko. Niestety zalegające stosy śmieci przy Cabana Podagru nie dodają uroku temu dzikiemu skrawkowi przyrody.
Czasem na szlaku można spotkać miejsca tragicznych wypadków. Warto pamiętać, że i tutaj pogoda może się drastycznie zmienić i zwiększyć ryzyko potencjalnego wypadku. Nie jest to tak częste jak w Tatrach, gdzie pomimo dobrze wyszkolonego TOPRu każdego lata ginie kilku nieroztropnych turystów.