Pisałam ostatnio o tym, że społeczeństwo Malezji tworzą Chińczycy, Hindusi i Malezyjczycy. Wspomniałam też o tym, że rząd usiłuje wpoić tożsamość narodową nacjom nie-malajskim, bo naród musi przemawiać jednym głosem. Pomyślałam, że to niemożliwe, aby zrównać tak różne i odmienne kultury, bo chociaż każdy z nas rodzi się niczym tabula rasa, to nasz światopogląd wysysamy z mlekiem matki. Naszej kultury uczymy się od innych – nie jest ona zapisana w genach. Chyba właśnie dlaczego społeczeństwo Malezji nigdy nie będzie w homogeniczne, tak jak życzyłyby sobie władze państwa.
System szkolnictwa w Malezji pozwala zarówno Chińczykom jak i Hindusom na edukację w ich ojczystym języku. Szkoły podstawowe prowadzone są w czterech różnych językach: bahasi malajski, hinduski, chiński i angielski. Na edukację w szkołach angielsko-języcznych może sobie pozwolić jedynie elita, gdyż czesne wymaga zasobnego portfela. Po takiej szkole kariera międzynarodowa stoi otworem. Z kolei edukacja w szkołach malezyjskich jest darmowa, a wszelkie dodatkowe udogodnienia, jak na przykład obiady, są subsydiowane przez rząd. Jest to celowy zabieg, który ma przyciągnąć uboższą warstwę społeczną i „zmalaizować” ją – głównie Hindusów, na których ciąży kolonialne dziedzictwo. Hindusi zostali sprowadzeni na obszar Malezji przez Brytyjczyków, aby pracować na plantacjach i tak zostało po dziś dzień. Hindusi z południowych Indii to przede wszystkim rolnicy zatrudnieni przy uprawie palmy olejowej. Należy też wspomnieć, że po malezyjskich szkołach najłatwiej dostać się na studia.
Najlepiej, po Malezyjczykach, usytuowaną grupą społeczną są Chińczycy, którzy trudnią się handlem. Szkoły chińskie dostają zastrzyki finansowe od bogatej chińskiej diaspory, z tego względu Chińczycy dość wiernie zachowują obyczaje i kulturę Państwa Środka. Izolują się od reszty społeczeństwa dość szczelnie, jak wynika z moich obserwacji.
Nietrudno się domyśleć, że problem braku tożsamości kulturowej dotyka w dużej mierze Hindusów, którzy utracili styczność z rodzimą kulturą. Wysłani do malezyjskiej szkoły nagle zaczęli adoptować zachowania, zwyczaje i system wartości, który nie do końca odpowiada temu, co przekazali im rodzice. W rezultacie trudno im się identyfikować z Malezyjczykami, ani też nie rozumieją oni już swojej rodzimej kultury. Bywa, że gdy odwiedzają krewnych mają trudności w porozumiewaniu się w języku przodków. W końcu ich ojczyzną jest Malezja, a nie Indie.
Ale historia lubi się odwracać i błędy popełnione przez jedną generację, zazwyczaj naprawiane są w następnej. Przywiązanie do tradycji staje się „trendy” a ludzie coraz bardziej dumni z tego, że są tym, kim są. Czas pokaże na ile społeczeństwo Malezji ulegnie zmianom. Mieszane małżeństwa są tu bardzo powszechne. Kto przeciągnie kogo na swoją stronę chyba nie ma tu większego znaczenia, jeśli tylko ludzie nauczą się szanować fakt, że są różni od siebie i dostrzegą w tym coś unikatowego, a nie dziwnego. Bo inny nie znaczy gorszy! Takiego myślenia trzeba się wystrzegać. Etnocentryzm to najgorsza postawa jaką może przybrać człowiek narażony na styczność z przedstawicielami obcej kultury. Może też i ja powinnam wziąć trzy głębokie oddechy zanim przeklnę kierowcę autobusu, który odjechał dziś według swojego rozkładu jazdy i zostawił mnie samą na parkingu centrum handlowego?
Poniżej kilka zdjęć, które – mam nadzieję – zobrazują kulturową mozaikę Malezji.
Jedna odpowiedź
Niebywałe… te małpy jedzą hinduskie słodkości, aż im się uszy trzęsą.