O Argentynie, Mendozie, Andach i ogólnie o górach wysokich można pisać i pisać. Nie wszystko jednak da się ukazać na tyle obrazowo, żeby czytelnik dokładnie wiedział, co autor miał na myśli. Czasami trzeba się posiłkować materiałem zdjęciowym i pobudzać inne zmysły, żeby ukazać pełny obraz.

W książce („Aconcagua. W cieniu Śnieżnego Strażnika.”) możecie dużo przeczytać o tych miejscach i dlatego tym razem postanowiłem skupić się na fotografii z podróży. Zobaczcie sami, jakich ludzi spotkałem i jakie miejsca odwiedziłem podczas wyprawy. Dodatkowo zamieściłem także cytaty z książki. Czyż okolice Aconcagui nie są fotogeniczne? Napiszcie w komentarzu, które ujęcie najbardziej Wam się spodobało.

Trekking zaczyna się w Puente dle Inca.

Podróż po Mendozie

Nazwa Los Penitentes pochodzi od ostro zakończonych form lodu – penitentów, tworzących się na zboczach pobliskich gór. Powstają w wyniku ablacji lodowcowej, czyli wytapiania przez słońce śniegu, firnu lub lodu. Ze względu na kształt oraz zagęszczenie przypominają procesję penitentów – pokutników, modlących się na kolanach o przebaczenie win.

Treking w Andach

Trekking przeogromną doliną Horcones to coś dla wytrwałych miłośników gór. Monotonnej wędrówki wcale nie urozmaica równie jednostajny krajobraz. Muszę jednak przyznać, że matka natura ma rozmach. Pomimo tego, że po obydwu stronach ciągną się srogie łańcuchy górskie, odnoszę wrażenie, że znajduję się pośrodku wielkiego pustkowia. Mały człowiek na ziemskim padole, niezauważalny element krajobrazu, którego obecność niewiele znaczy.

Muły pod Aconcaguą

– Czy wędrówka z ciężkimi bagażami na tak dużą odległość nie męczy zwierząt? Niejednokrotnie spotkałem się z komentarzami, że muły są wyeksploatowane do granic możliwości i niektóre mogą nawet zakończyć swój żywot na trasie. – No cóż… – Osvaldo wzrusza tylko ramionami. – Ludzie muszą z czegoś żyć. Mają domy i rodziny na utrzymaniu. W górach ciężko znaleźć inne zajęcie oprócz prac związanych z obsługą turystyki.

Życie obozowe

Jakby nie patrzeć, w bazie Plaza de Mulas jest chyba wszystko, czego zwykłemu śmiertelnikowi potrzeba do szczęścia. Oprócz galerii zdjęć jakiegoś domorosłego artysty, punktów gastronomicznych, regularnie rozmieszczonych sławojek, gabinetu medycznego i lądowiska dla helikopterów stoi też namiot z dostępem do sieci internetowej.

Akcja wysokogórska

Odwracam się plecami do wiatru i momentalnie odczuwam przyjemnie rozchodzące się ciepło, które wypełnia wysmagane wiatrem ciało od stóp do głów. Zatykam kciukiem jedną dziurkę w nosie, po czym z impetem wydmuchuję gluty z nosa. Czuję się niczym Tadeusz Kantor, który z pasją realizował się w action painting . Teraz już wiem, do czego może się przydać miejsce na kciuk w łapawicach. Co prawda muszę co jakiś czas wymachiwać rękami, żeby nie od-mrozić tego palca, ale za to mogę się porządnie wysmarkać.

Ludzie gór

Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Mauricio też dzisiaj atakował. Przeczucie mnie nie zawodzi, bo wkrótce dostrzegam, jak odpoczywa z dwoma klientami przy niebieskich beczkach. Na nosie okulary z białymi oprawkami oraz złocistą powłoką lustrzaną na soczewkach, a na głowie jeszcze bardziej cudaczna czapka. Po prostu cyrk na kółkach. – Cześć! Idealna pogoda na atak szczytowy, prawda? – zagaduję i poklepuję druha po ramieniu.