Pożegnanie lata w Tatrach

Na koniec sezonu letniego w Tatrach zawsze znajdzie się kilka słonecznych dni bez kapryśnej pogody. Czasem uda się wstrzelić i należycie zakończyć sezon. U schyłku lata pierwszy śnieg w wyższych partiach gór nie jest zaskoczeniem. Także coraz częstsze opady deszczu mogą pokrzyżować plany. Pomimo iż w tym roku śnieg pojawił się dość wcześnie i jakiekolwiek wspinanie na lekko było pod wielkim znakiem zapytania, postanowiłem zaryzykować i zakupiłem bilet z dużym wyprzedzeniem.

Jeszcze na kilka dni przed wyjazdem śnieg zalegał w załomach skalnych. Na szczęście słoneczko przygrzewało kilka ładnych dni i południowa ekspozycja powinna się nadać do wspinania. Jednym z oczywistych wyborów w Tatrach w takich warunkach jest Zamarła Turnia. W odróżnieniu od wielu formacji w Tatrach południowa ściana Zamarłej Turni jest prawie że pionowa z licznymi okapami. Można znaleźć tutaj drogi wspinaczkowe o różnym stopniu trudności. Warto jednak wspomnieć, że pewne doświadczenie w Tatrach jest potrzebne.

Nocleg w „Piątce” wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów od czasów przedwojennych z pokolenia na pokolenie jest zarządzane przez rodzinę Krzeptowskich. Znane jest z przyjaznej atmosfery i domowej gościnności oraz przepysznej szarlotki. Ze schroniska pod ścianę jest tylko trochę ponad godzinę bez większych deniwelacji. Dlatego nie jest zaskoczeniem, że czasem może być całkiem tłoczno. Drogi są dość krótkie i liczą sobie orientacyjnie od 2 do 5 wyciągów.

Jest moc!

Przed wyjazdem w góry należy oczywiście należycie się zaopatrzyć w szamę szturmową. Na krótkie wyjazdy jest to zazwyczaj czekolada, żelki i zwykłe cukierki, które całkowicie inaczej smakują w ścianie. Muszę przyznać, że dłuższą chwilę zajęło mi znalezienie produktów polskich w markecie. Na szczęście mamy jeszcze takie polskie marki jak Jutrzenka (Colian S.A. z siedzibą w Opatówku, główny akcjonariusz to Kolański, Jan i Barbara 🙂 czy Terravita (Terravita Sp. z o.o. z siedzibą w Poznaniu). Do niedawna też myślałem, że Mieszko ma polski kapitał. Okazuje się jednak, że głównym akcjonariuszem jest Bisantio Investments Limited z siedzibą w Limassol, Cypr.

Nie bardzo się nastawiałem przed wyjazdem. Co się da zrobić, to zrobimy. Wstępny koncept padł na Aligatora. Na drodze, z wyjątkiem kluczowego przewieszenia, potrzebna jest własna asekuracja. Droga jest dobrze wyeksponowana i praktycznie wszędzie wspinamy się w litej skale. Możemy znaleźć tutaj wspinaczkę na płycie, mały okapik, wspinaczkę w zacięciu i na zakończenie wygodny komin. Droga naprawdę godna polecenia. W niektórych miejsca ewidentnie widać ślady po hakach, ale drogę bez problemów da się pokonać bez młotka. Na drugim stanowisku, tuż pod okapem, miejscami może być mokro i nieprzyjemnie.

Potem jeszcze udało się przyatakować Kant Heinricha (Prawy). Na koniec pierwszego dnia zrobiliśmy rekonesans na pierwszym wyciągu, który musi być rzadko uczęszczany. Wszędzie skała jest pokryta dorodnym porostem, co może być czasem irytujące. Wygląda na to, że większość wspinaczy do drugiego stanowiska na Kancie Heinricha dochodzi Klasyczną bez większych trudności. Tak też zrobiliśmy następnego dnia, żeby trzymać siły na kluczowy drugi wyciąg. Asekuracja w kluczowych miejscach jest bardzo wygodna (haki i spity) co czyni wspinaczkę bardzo komfortową.

Ogólnie wyjazd uważam za udany. Teraz pozostaje już rozpoczęcie przygotowań do sezonu zimowego. Zobaczymy, co zima nam przyniesie w Tatrach w tym roku.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *