Droga Martina na Gerlach – Ekwipunek

Piękne w Tatrach jest również to, że praktycznie w każde, nawet najbardziej oddalone miejsce, można dotrzeć tego samego dnia. To także się tyczy i piechurów nawet o średnim poziomie rozchodzenia. Dlatego też ekwipunek, który bierzemy ze sobą nie jest pokaźny oraz nie decyduje o naszym przetrwaniu (tj. być albo nie być) w górach.

Masyw Gerlachu nieśmiało kryjący się w oddali. Tymczasem Żabi Koń zbiegł właśnie Rysami i chce przeskoczyć przez Wołowy Grzbiet.

Temat sprzętu górskiego był wielokrotnie omawiany przez wiele pokoleń wspinaczy i górołazów począwszy od czasów przed wojnami, kiedy to turystyka górska stawała się coraz to bardziej popularna. Do tej pory powstało wiele monumentalnych wręcz pozycji w literaturze kwalifikowanej z dużym namaszczeniem traktujących kwestie ekwipunku w górach.

Z dalszego szeregu szczegółów wyekwipowania się turysty na uwzględnienie zasługują:

— Latarka składana, na świece stearynowe, z szybkami z miki.
— Maszynka spirytusowa, niewielka, np. na 1/2 litra (i flaszka blaszana na spirytus).
— Kompas (nie za mały!).
— Klinometr, służący do mierzenia stopnia nachylenia zbocz (u H. Schwaiger'a w Monachium kosztuje wraz z futerałem 3 marki; waży 100 gr.).
— Płaska flaszka szklana na koniak (1/4 litra), w futerale z miękkiej skórki.
— Jajko aluminiowe (z łańcuszkiem) z dziurkowanemi ściankami, do zaparzania herbaty; jest ono o wiele praktyczniejsze od czajnika z sitkiem.
— Czółenko skórzane, płaskie, do picia wody.
— Torebka ceratowa z grzebieniem, mydłem, szczoteczką i pastą do zębów, gąbką, ręcznikiem i t. d.
— Futerał ochronny na mapę, z przezroczystego celuloidu.
— Haki stalowe z pierścieniami.
— Budzik kieszonkowy.
— Zapałki wiatrowe i t. d.

Nie wiem co się porobiło z tą turystyką górską przez ostatnie 100 lat, ale nasza ekipa nie posiadała żadnego z przedmiotów wyposażenia podstawowego, które proponował cieszący się wielkim autorytetem w środowisku w owych czasach Janusz Chmielowski. Na letnią graniówkę zabraliśmy bardzo niewiele, być może nawet za mało.

Odzienie

Z racji tego, że wejście na Gerlach zaplanowaliśmy na koniec czerwca, nie musieliśmy za wiele wagi przykładać do naszego odzienia. Standardowa odzież outdorowa, tj. elastyczne spodnie, bielizna oddychająca, kurtka z membraną, wygodne skarpetki, chusta/szlafmyca na głowę, w zupełności wystarcza. Warto w plecaku mieć dodatkową warstwę odzienia na wypadek ochłodzenia lub zerwania się przenikliwego wiatru. Ważne, żeby się ani przegrzać i przepocić, ani wychłodzić, dlatego dbajmy zawsze o odpowiedni komfort cieplny w górach.

Może warto tutaj podkreślić, że droga Martina wymaga pewnych umiejętności wspinaczkowych i dlatego kocie ruchy, przyczepność gekona oraz czujność surykatki zwiadowcy są niezbędne. Im większe nasze doświadczenie w wspinaczce i górołażeniu tym bardziej z gracją pokonany wszelkie trudności nie narażając naszego ciała na zbytnie obicia oraz odzienia (dość kosztownego w przypadku rzeczy w wyższej półki) na otarcia. Trzeba się jednak liczyć z tym, że określenie ostra grań nie wzięło się znikąd i dlatego dobrej jakości materiały odporne na otarcia oraz rozerwania będą nam dobrze służyć.

Wyżywienie

Tutaj nie ma co za bardzo wydziwiać. Najzwyklejsza szama szturmowa wystarczy. Tutaj każdy może zabrać ze sobą wedle uznania i upodobań. Pamiętajmy tylko, że wejście na Gerlach drogą Martina oraz zejście tego samego dnia to niezła wyrypa i należy liczyć, że spędzimy w górach ponad 8 godzin. Ja zabrałbym standardowo batony energetyczne, napój z jakimś izotonicznym cudakiem, bakalie, smaczne kabanosy, ser od bacy oraz obowiązkowo żelki.

Obuwie

I tutaj dużo zależy od tego, jak dobrze się czujemy w górach. Droga Martina to standardowa graniówka w Tatrach. Jest wyceniana standardowo na II-III z miejscami IV w skali tatrzańskiej. Zazwyczaj w środowisku wspinaczy mówi się, że trudności sięgające do III można pokonać jeszcze bez asekuracji. I tak samo jest też z Martinovką, da radę przejść bez wiązania się liną. Tym bardziej obuwie nie musi być typowo wspinaczkowe z profilem wychwytującym najdrobniejsze mikrokrawądki. W mojej opinii drogę można komfortowo przejść w butach podejściowych.

Szpej

Nawet idąc z zamiarem przeżywcowania grani warto mieć ze sobą podstawowy ekwipunek współczesnego taternika. Nigdy nie wiadomo, kiedy może przyjść załamanie pogody, a działanie w skale w trakcie rzęsistego deszczu nie jest już przyjemnością i nie wszystkim przychodzi z łatwością. Dlatego zdecydowanie polecam być przygotowanym a wszelkie ewentualności. Nawet buty podejściowe o bardzo dobrej przyczepności mogą zawieść na płycie pokrytej nasiąkniętym od deszczu porostem. W takich okolicznościach miło jest przyasekurować się lub zjechać w bezpieczne miejsce.

Tutaj polecam zabrać ze sobą:

  • uprząż
  • szpej osobisty (3 x HMS, 2 x repiki, przyrząd asekuracyjno-zjazdowy, taśma do zjazdów)
  • lina (minimum po 30 metrów na zespół dwuosobowy)
  • kask
  • podstawowe kości do zakładania przelotów (camaloty, tricamy, rocksy itp.)
  • sprzęt do turystyki zimowej (raki, czekan itp.)
  • taśmy do przelotów i stanowisk
  • pętle do zakładania stanowisk zjazdowych

Ktoś może spytać, ale do czego potrzebny w środku lata jest sprzęt do turystyki zimowej? Jak bardziej to pytanie jest na miejscu. Przy zejściu formacją wklęsłą w terenie zacienionym nawet w lecie możemy napotkać zbite pola śnieżne, które nie sposób pokonać bez odpowiedniego ekwipunku. Jeżeli ktoś się uprze, to pewnie wszystko się da, ale na pewno z rakami wszystko pójdzie szybko, sprawnie i bez zbędnych komplikacji.

Zjazd po nadtopionym i twardym niczym skała polu śnieżnym. Bez raków przejście jest dość problematyczne.

To chyba tyle z ekwipunku. Jedyne co pozostaje, to życzyć udanych wojaży w górach i komentarzy, czy wskazówki przydały się przy zdobywaniu szczytu. Do zobaczenia w górach (-:,

Piśmiennictwo

[1] Janusz Chmielowski: Przewodnik po Tatrach. Tom I Część Ogólna: 108-109, Warszawa: Księgarnia Polska Bernarda Połonieckiego, 1907, Lwów.

Zobacz także

Komentarze

6 odpowiedzi

  1. Bardzo dobry wpis. Dobra strawa i buty to połowa sukcesu na taką wyprawę. Niektórzy amatorzy nie wyobrażają sobie iść w góry bez piwa. Tutaj trzeba wyraźnie zaznaczyć, że jest to niebezpieczne.

  2. NIgdy nie byłam fanką chodzenia po górach… 😛 a słowa uprząż, kask i taśmy do przelotów jeszcze bardziej mnie przerażają 😀

  3. Fajny poradnik. Zwłaszcza dla takich jak ja, którzy z górami nie mają zbyt wiele do czynienia (a może kiedyś chcieliby mieć więcej ;)). Pozdrowienia z Opola!

  4. Tatry na zawsze pozostaną naszymi ukochanymi górami na świecie. Dla nas nie ma piękniejszych i po prostu dażymy je ogromnym sentymentem… Tyle szczytów zdobytych, ale Gerlach jeszcze nie! Wiemy już jak się przygotować, więc może za jakiś czas uda nam się wybrać na jego szczyt! 😉

  5. Dobry i konkretny wpis 🙂 Ja oczywiście mam zaległości w chodzeniu po polskich górach. Lepiej znam Beskidy, niż Tatry, więc mam co nadrabiać!

  6. też zwróciłem uwagę na drogę Martina! ale póki co moje największe osiągnięcie w Tatrach to… Rysy od Słowacji 😀 więc może jeszcze nabiorę trochę doświadczenia na szlakach (jak nawet nie byłem na OP czy Rohaczach, nie będę się porywać na trójkowe drogi). Ale Gerlach mam na liście – chociażby klasyczną drogą przez Wielicką Próbę (podobno porównywalna trudnością z Orlą)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *