10 sposobów na zwiedzanie Pekinu

Jak naszym zdaniem warto zwiedzać Pekin? Najłatwiej wtopić się w tłum przechodniów, nawet jeśli większość z nich to skośnoocy przybysze z odległych zakątków Chin. Zazwyczaj stronimy od turystycznej komercji, ale co począć, jeśli inaczej się nie da? Jak się odnaleźć w jednym z najludniejszych miast świata i czerpać z tego frajdę? Przedstawiamy 10 sprawdzonych na własnej skórze sposobów na zwiedzanie Pekinu.

1. Zjedz śniadanie na Dashilan Zachodniej

Żeby zdążyć na uliczne śniadanie, należy wstać przed 9. Nie trzeba nawet zdejmować piżamy, chociaż o tym przekonaliśmy się dopiero później. Siedząc na ławce i wsuwając ciepłe youtiao, popijając jogurt suan nai przyglądamy się porannym rytuałom mieszkańców okolicznego hutonga. Riksze i rowery suną nieśpiesznie po tej zamkniętej dla ruchu samochodowego uliczce. Kobieta w stroju pidżamowym robi poranne zakupy. Sprzedawca z naprzeciwka otwiera sklep z akcesoriami do kaligrafii. Oddajemy słoiczki po jogurtach do malutkiego kiosku spożywczego, a ja zamawiam jeszcze kubek świeżego mleka sojowego, które sprzedawca przyrządza na moich oczach. Takie śniadanie to dobry początek dnia w Pekinie.

Najlepsze śniadanie w Pekinie wprost z ulicy.

2. Usiądź na Placu Tiananmen

Krążymy po kamiennych płytach rozglądając się na prawo i lewo. Chińscy turyści w zorganizowanych grupach podążają za przewodnikiem i robią sobie zdjęcia. Jeszcze inni przysiedli na samym środku placu, jedząc coś zupełnie jak gdyby relaksowali się na pikniku. Z tą różnicą, że zamiast miękkiej trawy pod siedzeniem czują twardą i ciepłą płytę. Z tej pozycji czujemy się jeszcze bardziej przytłoczeni rozmiarem otaczających nas komunistycznych molochów: Wielkiej Hali Ludowej i Muzeum Narodowego. Mam wrażenie, że inaczej przeżywamy to miejsce. W oczach chińskich turystów widać zachwyt, a mnie do głowy przychodzi jeden obraz: mała sylwetka człowieka przed kolumną czołgów.

Plan Tiananmen oblegany przez turystów z całego kraju.

3. Pojedź miejskim autobusem na drugi koniec miasta

Komunikacja miejska to najtańszy i najbardziej niezawodny środek transportu. Jest tylko jeden warunek, aby skutecznie przemieszczać się tym sposobem. Trzeba mieć dobrą pamięć, refleks, lubić zabawę w skojarzenia i… mieć żyłkę hazardzisty. Wszystkie nazwy przystanków wyświetlane są w chińskim piśmie. Aby rozpoznać ten właściwy, liczę sylaby i staram się ułożyć z nich historyjkę na zasadzie skojarzeń z figurami, jakie według mnie tworzą ideogramy. W ten sposób wiem, że muszę wysiąść, gdy na znaku pojawi się klękający ludzik zmierzający do domku obok trzech choinek. System działa niezawodnie, bo nie zdarzyło nam się zabłądzić, chociaż przyznam, że parę razy dla pewności korzystaliśmy z aplikacji mobilnej Google Maps.

4. Medytuj w ogrodach Świątyni Niebańskiego Spokoju

Jeśli zmęczy tłum turystów i zgiełk ulicy, to Świątynia Niebiańskiego Spokoju stoi otworem. Kompleks świątyni otoczony jest ogrodem, gdzie święty spokój spływa na nasze zmęczone ciało niczym balsam. Gdy już wdrapiemy się na każdy schodek i zaliczymy każdy obiekt na terenie świątyni, to warto przysiąść sobie w cieniu drzew i posłuchać parkowej ciszy, przyjrzeć się staruszce rozciągającej stawy i przeliczyć juany w portfelu, odliczając 1 na powrotny autobus.

5. Szukaj cienia w Zakazanym Mieście

Nie jest to proste zadanie, jeśli termin zwiedzania wyznaczysz na sierpień. W dniu, kiedy szwendamy się po zabytkowym kompleksie pałacowym żar z nieba spycha nas na marginesy wątłego cienia. Wytchnienie znajdujemy oglądając ekspozycje wachlarzy albo np. odwiedzając pałac konkubin. Zakazane Miasto jest obiektem tak złożonym i rozległym, że trudno nam ogarnąć wszystko w jeden dzień. Zadowalamy się tym, co udało nam się zobaczyć, zanim padliśmy na udar słoneczny 😉

Jeśli w dniu, kiedy zwiedzasz Zakazane Miasto akurat nie dokucza upał, to polecamy policzyć figurki wieńczące kanty dachów – jest to niemal niedostrzegalny detal, a jednak stanowi unikatowy element wyznaczający rangę każdego budynku. Im dłuższy rząd figurek, tym budynek pełni ważniejszą funkcję.

6. Targuj się o herbatę na Maliandao

Kung-fu to nie tylko Bruce Lee i jego spektakularne wymachy kończynami. Jest to termin oznaczający osiągnięcie wysokiego stopnia umiejętności w jakiejś dziedzinie. Na Maliandao – herbacianej ulicy Pekinu – można podejrzeć jak parzy się herbatę według ceremonii kung-fu. Jest to bowiem nieodłączny element procesu sprzedaży. Każde pytanie o aromat, rodzaj i cenę herbaty wyeksponowanej w koszyczkach kończy się zaproszeniem do stołu i degustacją. Zanim zdecydujemy się na zakup zgłębiamy tajniki ceremonii kung-fu opanowując ją w teorii niemal do perfekcji: naczynko po naczynku, siteczko i przykrywka, potem dzbanuszek i już złocisto-zielonkawy płyn sączy się do mikroskopijnej czarki. Nasz sceptycyzm i brak zdecydowania naprowadzają nas na odkrycie, że o cenę herbaty można, a nawet trzeba się targować. Na Maliandao nie tylko kupimy herbatę ale też wszelkie utensylia niezbędne do zaparzania herbaty z meblami włącznie.

7. Zjedz skorpiona na Nocnym Markecie

A tuż po zmroku podążaj za niepokojącymi zapachami do wschodniej bramy Zakazanego Miasta, gdzie znajduje się Nocny Market. Nigdzie indziej tak dobitnie nie będzie dane poznać ciemnej strony chińskiej sztuki kulinarnej. Między gąszczem koników polnych i morskich, rozgwiazd, i wszelkiego rodzaju istotami pełzającymi znajdź nabitego na bambusowy patyk złocistego skorpiona, który radośnie potrząsa odnóżami. Najsmaczniejszy będzie ten, który ma najwięcej wigoru. Zanurz go w bulgoczącym głębokim tłuszczu, aż nabierze jeszcze bardziej złocistego połysku. Teraz pozostaje już tylko delektować się smakiem i czuć, jak moc skorpiona spływa na twoje lędźwie. Jesteś gotowy/a spłodzić potomstwo.

8. Zaklej usta księżycowym ciastkiem

Jest tych smakołyków pełno w sklepach, jednakże nie daj się zwieść najbardziej przystępną ceną. Tutaj nie tylko chodzi o zapchanie kichy, ale także o wręcz metafizyczne doznania. Księżycowe ciastko od pokoleń jest wytwarzane w prawie każdym chińskim domostwie, chociaż aktualnie ze względu na skomplikowany proces produkcji wielu odchodzi o tego. Jest wręcz masywną bombą kaloryczną, więc proszę się nie najadać przed skosztowaniem po raz pierwszy księżycowego ciastka.

9. Zgub drogę w starym hutongu

Masz już dość wygłaskanego chodnika na Qianmen? Szyld amerykańskiej sieciówki z hamburgerami nie wygląda fajnie na zdjęciu. Lepiej poczłapać kilka uliczek dalej aby poczuć atmosferę mniej oficjalnych dzielnic Pekinu. Wąskimi uliczkami jak w labiryncie poruszamy się lekko zdezorientowani. Przecież zaledwie 2 przecznice stąd miasto pręży się dumnie potęgą placu Tiananmen. Kolorowe jedwabie kuszą z witryn nowych-starych budynków ciasno ustawionych w wyremontowanym centrum. A tu… życie toczy się w innym wymiarze. Jak to się stało, że ten dziwny twór miejski przetrwał modernizację Pekinu i to w samym jego sercu?

10. Kup sobie buty

Nie jest to warunek konieczny, chyba że jesteś butoholikiem. Wiedziona instynktem zbieracza rzeczy zbędnych wydedukowałam, że skoro większość mojej garderoby opatrzona jest metką „made in China”, to czemu nie wybrać się na zakupy „u źródła”? I tak trafiam na wielki parterowy dom handlowy, który przypomina zburzone już Kupieckie Domy Towarowe Centrum. Jakość asortymentu pozostawiała wiele do życzenia. W końcu jednak zaspokoiłam swoją kobiecą próżność i stałam się właścicielką „plastików” – balerinek z tworzywa potocznie zwanych „meliskami” (w wersji chińskiej „k-meliski”, podobnie jak „adidosy” i „pumby”).

Poczytaj więcej na blogu o całej wyprawie Azja Express.

Komentarze

6 odpowiedzi

  1. Dla nas zwiedzanie dużych miast jest zawsze problematyczne, gdyż ogólnie nie jesteśmy „miejskimi istotami”. Najlepiej wychodzi nam szukanie punktów widokowych, z których można spojrzeć na miasto z dystansem. Czy w Pekinie można znaleźć jakieś godne polecenia punkty widokowe?

  2. Nie lubię za bardzo dużych miast. Chociaż jak już tam jestem, to generalnie najbardziej lubię tereny zielone, punkty widokowe i klimaty a la ZSRR. Czy w Pekinie są takie miejsca?

  3. Ja lubię zwiedzać miasta, wręcz uwielbiam, więc myślę, że w Pekinie miałabym co robić. Gdzieś tam w naszych planach jest, najpierw jednak chcemy wyczerpać wachlarz tych nieco tańszych destynacji 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *